Blogi kulinarne zaczęły powstawać mniej więcej sześć lat temu. Jedną z pierwszych blogerek była Francuska Clotilde Dusoulier, która zaczęła dzielić się swoimi kulinarnymi pomysłami na stronie www.chocolateandzucchini.com. Dziś 29 letnia Paryżanka jest autorytetem – porzuciła pracę (w firmie komputerowej – z zawodu jest informatykiem) i oddała się pasji gotowania. Niedawno wydała książkę kucharską (wersję anglo- i francuskojęzyczną) oraz przewodnik po restauracjach Paryża. Tytuł bloga – „Czekolada i cukinia” oddaje charakter jej styl gotowania.
– To dobra metafora – tłumaczy Clothilde. – Cukinia ilustruje moje zainteresowanie zdrowym odżywianiem, świeżymi i organicznymi produktami. Czekolada reprezentuje zaś moją miłość do wszystkiego co słodkie.
Kulinarny brulion w sieci
Clothilde wciąż dzieli się swoimi przepisami na swoim blogu, na którym można znaleźć kilkaset opisów przyrządzania potraw. Wszystkie zilustrowane są zdjęciami autorstwa samej Clothilde. Bo pasja kulinarna w przypadków blogów z przepisami zazwyczaj idzie w parze z zamiłowaniem do fotografowania.
– Piękne zaprezentowanie potraw jest równie ważne, jak oryginalny przepis – tłumaczy Liska, jedna z najbardziej znany polskich blogerek kulinarnych (www.whiteplate.blogspot.com). Ona sama zaczęła blogować trzy lata temu, z chęci notowania ulubionych przepisów i wymiany kulinarnych doświadczeń z innymi. – Blog kulinarny to taki unowocześniony brulion z przepisami, jaki prowadziły dawnej nasze mamy i babcie – mówi.
– Mój blog początkowo miał stanowić rodzaj prywatnej książki kucharskiej – wspomina z kolei Karolina, autorka jednego z najstarszych blogów kulinarnych (dawniej: knedlik.blox.pl, dzisiaj: www.knedlik.pl). – Miał być zbiorem wypróbowanych przeze mnie przepisów kulinarnych. Z czasem stał się wielką pasją, którą mogę dzielić się z innymi. Teraz daje mi dużo radości i satysfakcji. Sprawia również, że ciągle się czegoś uczę. Próbuję nowych smaków, poznaję tajniki gotowania, staram się robić coraz lepsze zdjęcia – opowiada Karolina, która właśnie skończyła studia i jak sama mówi „rozgląda się za ciekawym zajęciem, które przyniosłoby mi satysfakcję podobną do tej, jaką daje mi prowadzenie bloga”. Chciałaby dzielić się swoją pasją z innymi również poza blogiem. Dlatego pracuje nad pewnym kulinarnym projektem. Nie chce zdradzać na razie za dużo, ale będzie on dostępny w internecie i może okazać się ciekawą alternatywą kulinarnej blogosfery.
Garnek i aparat
Blogują zarówno kobiety, jak i mężczyźni, dla których gotowanie jest wielką pasją. Niemal wszyscy są amatorami. Swoje umiejętności rozwijają nie w szkołach gastronomicznych, a we własnych domach. Sporą grupę stanowią emigrantki, które wprowadzają do polskiej kulinarnej blogosfery odrobinę egzotyki, smaków, których ciężko jest szukać u nas w kraju. Świetnym przykładem jest choćby popularny blog Ewy, która mieszka w Irlandii (www.mojakuchniawirlandii.blogspot.com). Można też odkrywać świat blogów zagranicznych. Wtedy nie ma już żadnych ograniczeń, kuchnia z Malezji, Toskanii, Francji są na wyciągnięcie dłoni.
– Teraz kiedy każdy ma dostęp do bezpłatnych platform blogowych, posiada aparat cyfrowy i ma choć odrobinę czasu na gotowanie, kulinarna blogosfera kusi jak mało która. Kiedyś na bieżąco śledziłam wpisy wszystkich blogów kulinarnych, teraz przy tak prężnie rozwijającej się grupie, jest to zupełnie niemożliwe – tłumaczy Karolina. – Inna sprawa, że nie wszystkie blogi są wartościowe, niektóre zostają porzucone po kilku miesiącach publikacji... To czytelnicy decydują o popularności. To oni wyławiają perełki. Jeśli wpisy na blogach umieszczane są regularnie, jeśli dołączane są do nich apetyczne zdjęcia wykonanych potraw, a autor cierpliwie odpowiada na pytania swoich czytelników, taki blog staje się popularny i staje się bardziej wiarygodny niż jakakolwiek książka kucharska – dodaje.
Smakosze znad Wisły
Dziewczyny dostrzegają coraz większą kulinarną wrażliwość Polaków.
– Raczej nie jesteśmy smakoszami, chociaż zdecydowanie przybywa osób, którzy cenią sobie dobre jedzenie – uważa Karolina. – Polacy boją się nowych smaków i niestety nadal przedkładają ilość nad jakość. Wolą się najeść, niż spróbować czegoś nowego – dodaje. Większą optymistką jest Liska: – Sądzę, że powoli stajemy się kulinarnymi obywatelami świata. Do naszych polskich smaków wprowadzamy elementy kuchni innych narodów. Mniej zachłystujemy się tym, co obce, a chętniej adaptujemy pomysły do urozmaicenia tego, co nam znane. Myślę też, że powoli odkrywamy również wartość tradycyjnych polskich smaków z kuchni przedwojennej, zapomnianej – mówi.