Malowała obrazy sztalugowe, uprawiała malarstwo ścienne. Ilustrowała książki, projektowała zabawki, szachy, rękawiczki, tkaniny, kostiumy i scenografie. Jej twórczość podziwiali pasażerowie podróżujący statkami Batory czy Piłsudski, odwiedzający stołeczną winiarnię Fukiera czy cukiernię Wedla. Była jedną z najbardziej utalentowanych polskich artystek okresu międzywojennego. Inteligentna, pełna poczucia humoru i osobistego wdzięku. Miała swój własny łatwo rozpoznawalny styl zaliczany do nurtu art deco. Trochę baśniowy, jakby góralski, przywołujący tematykę bogów słowiańskich, ludowych tańców i obyczajów. Styl przyjemny dla oka, bardzo ozdobny i barwny. I dlatego podobający się niemal wszystkim.
Dzieciństwo w Krakowie
Zofia Stryjeńska z domu Lubańska urodziła się w 1891 r. Pochodziła z zamożnej rodziny krakowskiej. Jej ojciec, prezes Izby Handlowej, prowadził sklep z rękawiczkami. Już jako młoda dziewczyna wykonywała ilustracje do czasopism „ Rola” i „Głos Ludu”. Uczyła się malarstwa w słynnej krakowskiej szkole dla dziewcząt, prowadzonej przez Marię Niedzielską. Przełomowa okazała się dla niej podróż z ojcem do Austro-Węgier i Włoch, podczas której zwiedzała galerie i muzea. Poznała dzieła najwybitniejszych twórców. Wtedy to zdecydowała, że zostanie malarką. Postanowiła uczyć się od najlepszych – nigdzie indziej, jak w słynnej Szkole Monachijskiej. Niestety, przywilej nauki w niej był w owych czasach zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn. Obcięła więc włosy i odważnie, w męskim ubraniu, podając się za swojego brata, podjęła studia. Przez rok udało jej się skutecznie oszukiwać profesorów i kolegów. Gdy została zdemaskowana, porzuciła uczelnię i powróciła do kraju.
Miłosne podboje
Stryjeńska miała dwóch mężów i liczne romanse, m.in. z architektem Achillesem Brezą i podróżnikiem Arkadym Fiedlerem. Z pierwszym mężem, Karolem Stryjeńskim, krakowskim architektem, dochowała się trojga dzieci. Małżeństwo rozpadło się po dziesięciu latach z powodu niezgodności charakterów i skłonności Karola do romansów. Drugi mąż, aktor Artur Socha, okazał się... patologicznym leniem. Artystka opuściła go po siedmiu latach, zmęczona pracowaniem na jego utrzymanie.
W latach międzywojennych Stryjeńska mieszkała w Warszawie, gdzie brała aktywny udział w życiu kulturalnym stolicy. Związana była z grupa artystyczną Rytm. Jej prace sprzedawały się świetnie. W 1930 r. za jedną z nich zapłacono 7 tys. zł, co było wówczas nie lada sukcesem. Dużo też wystawiała za granicą, gdzie brała udział w ponad trzydziestu wystawach. Otrzymała wiele prestiżowych nagród, wśród których za największe uznaje się cztery Grand Prix za dekoracje Pawilonu Polskiego na Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu w 1925 r. Było to 6 malowideł przedstawiających prace wiejskie, które uznano za niezwykle nowatorskie, pełne fantazji i zarazem głęboko związane z tradycją polską.
Sztuka w czasach kryzysu
Kryzys lat trzydziestych dotknął i ją. Prace malarki przestano kupować. Także i dlatego, że Stryjeńska przestała być modna. Tak jak cały art deco ze swymi wystudiowanymi, teatralnymi pozami, brakiem światłocienia, nienaturalnymi kolorami. Malarkę uznano za nudną i kiczowatą. Tym bardziej, że zaczęła powielać samą siebie, a to dla artysty oznacza koniec. Teraz na czasie byli abstrakcjoniści, surrealiści, futuryści. Świat zachwycał się Picassem i innymi kubistami, którzy rozbijali postaci na geometryczne figury. Stryjeńska popadała w zapomnienie i biedę. Musiała podjąć się pozaartystycznej pracy. Prowadziła biuro matrymonialne i sklep z ziemniakami. Kiedy w 1945 r. do Krakowa wkroczyła armia radziecka, obawiając się komunistycznych rządów, wyjechała na zawsze z kraju. Zamieszkała w Szwajcarii, gdzie już wcześniej znalazły się jej dzieci.
Podczas, gdy malarka z trudem wiązała koniec z końcem, władze Polski Ludowej masowo wykorzystywały jej prace do promocji polskiej sztuki i rodzimej kultury. I to wszędzie, gdzie tylko się dało: na pocztówkach, plakatach, pudełkach, porcelanowych kubkach. Była symbolem polskości, ducha narodowego, ludowości.
Zmarła w Genewie w 1976 r.. Na jej grobie postawiono zakopiański krzyż.
Stryjeńska w Warszawie
Ostatnio wraz z powrotem mody na art deco, przypomniano sobie o zdolnej malarce. Jej pierwszą po wojnie monograficzną wystawę prezentowano już w Krakowie i Poznaniu. Teraz można ją zobaczyć w Warszawie, a na niej prócz obrazów, grafik, kostiumów i tkanin, nieprezentowane dotąd prace ze zbiorów rodziny artystki. Są tu zarówno rysunki małej Zosi, jak i nieznane prace z lat 40. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie potrwa do 12 lipca br.