Prawo jest, ale nam nie służy

 6 minut

aptekarze w maskach i przylbicach

mgr Danuta Parszewska-Knopf, prezes Zachodniopomorskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej w Szczecinie
– To, co ostatnimi czasy dzieje się w naszym kraju, niestety nie napawa specjalnie optymizmem. Wydaje mi się, że wszystko zmierza do tego, by aptekarze nie mieli swojej własności i pracowali w potężnych sieciach. Mam 30-letni staż pracy w zawodzie i jednocześnie wrażenie, że ktoś, kto konstruuje nasze prawo, w ogóle nie myśli o codziennej pracy farmaceutów. Dziś rynkiem rządzi lobby, osoby, które wzięły sobie do serca zasadę, że są sprawy, na których zwykli ludzie nie będą oszczędzać. Bo przecież jeść czy leczyć się po prostu trzeba. Mam wrażenie, że coraz rzadziej myśli się o tym, że apteka powinna przede wszystkim służyć pacjentowi. Poza tym na całym świecie panuje tendencja, by właścicielami aptek byli farmaceuci, a nie jak u nas, biznesmeni. Kiedy widzę, co dzieje się w naszej rodzimej farmacji, trudno jest mi patrzeć w przyszłość z optymizmem. Ale jednak wciąż mam nadzieję, że dożyjemy czasów, kiedy będziemy namawiać nasze dzieci do studiowania farmacji, czasów, kiedy nasze pociechy będą mogły być – jak my za dawnych czasów – aptekarzami z prawdziwego zdarzenia.

mgr Małgorzata Michalik-Reczek, kierowniczka apteki w Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów
– Od 18 lat pracuję w aptece mieszczącej się w areszcie śledczym. Zasady działania naszej placówki różnią się nieco od tych, którym podlegają apteki ogólnodostępne. Przez te lata nie zauważyłam, aby któryś z przepisów miał jakiś negatywny wpływ na codzienną pracę naszej apteki. Spotykam się jednak ze znajomymi farmaceutami pracującymi w placówkach ogólnodostępnych, którzy wskazują na wiele przepisów utrudniających im wykonywanie codziennych obowiązków. Najczęściej powtarza się problem nieprawidłowo wypisywanych recept. Zdaniem farmaceutów, których znam, w prawie powinna znaleźć się adnotacja, że to lekarz, a nie farmaceuta odpowiada za nieprawidłowo wypisaną receptę. Niestety, obecnie winą za ewentualne błędy na receptach obarcza się farmaceutów.

mgr Andrzej Prygiel, prezes Opolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej
– Obowiązujące w naszym kraju prawo farmaceutyczne ma jedną wielką zaletę: że jest. To jest argument nie podlegający żadnej dyskusji. Idąc dalej, mamy już raczej same minusy. Przede wszystkim uważam, że zbyt mały wpływ na jego kształt ma samorząd. Rola naszej korporacji zawodowej w kształtowaniu ustawodawstwa powinna być zdecydowanie większa niż obecnie. Jestem zdania, że samorządy powinny mieć większą władzę i taki stan rzeczy powinien być usankcjonowany prawnie. Jeśli zaś chodzi o codzienną pracę farmaceuty, to elementów prawa, które ją utrudniają, jest niestety sporo. Wystarczy choćby rozpatrzyć kwestie relacji na linii lekarze – farmaceuci. To jasne, że każda korporacja zawodowa powinna przede wszystkim szanować swoje interesy. Ale nasze korporacje powinny bardziej szanować się wzajemnie. Tymczasem w większości wypadków jest tak, że za błędy popełnione przez lekarzy odpowiadają zwykle farmaceuci. Obserwuję tę zależność z pozycji urzędu, którym kieruję, jak również małej, wiejskiej apteki, którą prowadzę. Najlepszy przykład to kwestia nieprawidłowo wypisanych recept, które przysparzają farmaceutom nie lada kłopotów. NFZ jest bowiem bardzo restrykcyjny w stosunku do decyzji zapadających za pierwszym stołem. Mało kto z naszych decydentów widzi farmaceutę w tak podbramkowej sytuacji, jak na przykład sobotni wieczór, kiedy w aptece zjawia się pacjent z nieprawidłowo wystawioną receptą.

mgr Elżbieta Wiszniowska, kierowniczka apteki przy ul. Igańskiej 28 w Warszawie
– Moim zdaniem, prawo, które jako farmaceuci jesteśmy zobowiązani przestrzegać, zawiera sporo przepisów, które utrudniają nam wykonywanie codziennych obowiązków, co ma negatywne przełożenie na życie naszych pacjentów. Jako doświadczony farmaceuta staram się mimo to robić wszystko, by moi pacjenci nie odczuli na własnej skórze niedociągnięć ustawodawcy. Niestety, są momenty, kiedy mimo szczerych chęci nie udaje mi się tego dokonać. Najbardziej uciążliwą rzeczą są nieprawidłowo wypisane recepty na leki refundowane. Największy problem stanowią drobne błędy, które farmaceuci mogliby przecież sami korygować, ale niestety nie mamy do tego prawa. Tymczasem wystarczy brak numeru PESEL czy krzyżyka w odpowiedniej rubryce, by NFZ uznał taką receptę za nieważną. Pacjentami mojej apteki są przede wszystkim osoby w sile wieku, dla których wyjście do lekarza i apteki jest nie lada wydarzeniem, nierzadko wysiłkiem ponad siły. Nie chcemy narażać naszych pacjentów na dodatkowy wysiłek. Dlatego, jeśli na recepcie występuje błąd, sami zanosimy ją powtórnie do lekarza, by ten go skorygował. Druga istotna sprawa, to kwestia polityki cenowej. Ponieważ nie ma stałych cen na leki refundowane, nasi pacjenci stale wygłaszają pod naszym adresem pretensje, że chcemy zarobić na ich zdrowiu. Taki stan rzeczy budzi niezdrowe sytuacje. Poprzednia ustawa określała stałe ceny takich preparatów, przez co pacjent miał świadomość, że apteka nie chce na nim zarobić. Uważam, że apteki nie powinny rywalizować na ceny leków. Rywalizacja powinna odbywać się na poziomie jakości świadczonej w nich opieki farmaceutycznej.