Pojęcie opieki farmaceutycznej zaczęło funkcjonować w latach 70. XX w. Czy na przestrzeni ostatnich 40 lat znaczenie tego terminu uległo zmianie?
Pierwotne znaczenie opieki farmaceutycznej, rozumianej jako czuwanie nad przebiegiem farmakoterapii, nie zmieniło się. Z czasem doszły do tego kwestie związane z dokumentowaniem całego procesu. Różnie to wygląda w różnych krajach – czasami większy nacisk jest kładziony na kontakt między profesjonalistami, czyli farmaceutami i lekarzami, gdzie indziej system skupia się przede wszystkim na budowaniu bliskich relacji farmaceuty z pacjentem.
A w Polsce? W którym kierunku zmierza opieka farmaceutyczna?
Myślę, że w kierunku nauki interdyscyplinarnej, czyli teorii budowania zespołów współpracujących ze sobą specjalistów, którzy kompleksowo opiekują się pacjentem. I nie chodzi tylko o to, by pacjent miał możliwość kontaktu z poszczególnymi specjalistami, ale o to, by ci specjaliści się ze sobą komunikowali. Prowadzimy więc badania z pogranicza socjologii czy psychologii. Szukamy czynników, które wpływają na podejmowanie decyzji – zarówno przez profesjonalistów, jak i przez pacjentów. Badamy konkretne postawy i zachowania, szukamy skutecznych metod edukowania pacjenta. Ponadto nadzorujemy system opieki zdrowotnej, przyglądamy się kwestiom związanym z odpowiedzialnością za zdrowie pacjenta.
Jak wygląda obecnie umocowanie prawne opieki farmaceutycznej w Polsce? Co prawo nakazuje farmaceucie w temacie świadczenia tej usługi?
Na tle innych krajów mamy całkiem dobrą, a nawet komfortową sytuację prawną. Definicja w ustawie o izbach dokładnie opisuje, na czym polega filozofia opieki farmaceutycznej i kiedy apteka może mówić, że świadczy taką usługę. Polskie prawo jasno wskazuje, że opieka farmaceutyczna jest częścią zawodu farmaceuty, co oznacza, że można w jej ramach świadczyć pewne usługi. Podlegają one oczywiście obowiązkowi dokumentacji, z których musi wynikać, że farmaceuta monitoruje farmakoterapię pacjenta i dba o to, by przebiegała ona prawidłowo, była bezpieczna i gwarantowała skuteczność.
A jednak wielu farmaceutów skarży się, że prawo w tej materii jest nieprecyzyjne...
Oczywiście brakuje szczegółowych zapisów w prawie, np. dotyczących zbierania danych od pacjentów, tzw. informacji drażliwych na temat stanu zdrowia. Myślę, że gdyby środowisko farmaceutyczne – mam na myśli w szczególności izby – o to zadbało, to przepisy dałoby się odpowiednio doprecyzować. To, co powinno się w prawie zmienić, aby opieka farmaceutyczna mogła funkcjonować w Polsce bez przeszkód, dokładnie opisała m.in. Pani dr n. farm. Agnieszka Zimmermann. Przede wszystkim jednak farmaceuci muszą być przekonani, że chcą świadczyć opiekę farmaceutyczną, bo co do tego, że każdy farmaceuta ma taką potrzebę, nie jestem pewna. Wielu deklaruje, że owszem, ale od razu wskazują na bariery.
A co jest tą największą?
Brak czasu. I trzeba jasno powiedzieć: nikt farmaceutom tego czasu nie zorganizuje, ani nie znajdzie, o ile sami nie będą chcieli go znaleźć.
Jak na opiekę farmaceutyczną reagują pacjenci?
Farmaceuci przyznają, że zwykle oferowana pacjentom dodatkowa usługa przekłada się na ich lojalność wobec apteki. Po prostu do niej wracają. Znam przypadki, kiedy pacjenci jadą na drugi koniec miasta, by – jak to mówią – dać się „zaopiekować” konkretnej placówce czy farmaceucie. Z moich spotkań z pacjentami jasno wynika, że pacjenci potrzebują opieki farmaceutycznej – instrukcji odnośnie dawkowania preparatów, interakcji, sposobu podawania itp. Z kolei na zajęciach, które prowadzę w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku dowiaduję się od słuchaczy, że takich informacji zwykle apteki nie udzielają. Po wykładzie podchodzą do mnie i pytają: dlaczego tego wszystkiego nie mówi mi osoba, która sprzedaje mi leki w aptece? Pacjenci, szczególnie ci starsi, oczekują, że ktoś poświęci im więcej uwagi. W gabinecie lekarskim nie zawsze jest na to czas.
A lekarze? Z relacji niektórych farmaceutów wynika, że często reagują „alergicznie”. „Bo farmaceuta jest od wydawania leków” – mówią. „To my jesteśmy od leczenia i proszę nie pozbawiać nas naszych kompetencji...”
To nie jest tylko nasz problem. Kiedyś rozmawiałam z farmaceutką z Litwy, która pytała mnie, jak przekonać do opieki farmaceutycznej tamtejszych lekarzy? To jest, moim zdaniem, kolejne zadanie dla izb aptekarskich, które powinny o tym więcej rozmawiać. Osobiście spotykam się z pełną życzliwością ze strony lekarzy. Myślę, że lekarze powinni chcieć opieki, bo ona ich chroni – przed błędami pacjentów i ich samych. Nie o to przecież chodzi, żeby farmaceuta podważał opinię lekarza. A nawet jeśli wykryty zostanie jakiś błąd lekowy, to powinien nastąpić tzw. bezpośredni kontakt specjalistów na linii farmaceuta-lekarz. Dla pacjenta pod każdą szerokością geograficzną zawsze najważniejszy w systemie opieki zdrowotnej będzie lekarz. I my absolutnie nie chcemy z tym walczyć. Chcemy tylko usankcjonować miejsce i rolę w tym systemie innych profesjonalistów – pielęgniarek, farmaceutów, diagnostów, rehabilitantów.
Opieka farmaceutyczna przyszła do nas z Zachodu. Które kraje brylują w tej kwestii i mogą być dla Polski modelowym wzorem?
Przykładów szukamy w tych krajach, gdzie opieka farmaceutyczna jest refundowana. Na tym tle wyróżniają się Wielka Brytania, Australia, USA i Kanada. Ciekawe usługi oferowane są również w Hiszpanii czy Portugalii, jak np. szczepienia przeciwko grypie czy krótkie szkolenia dla pacjentów, którzy po raz pierwszy stosują leki wziewne. Za tego rodzaju działania apteki dostają od państwa dodatkowe pieniądze.
A może w Polsce pojawiły się ostatnimi czasy jakieś rozwiązania, które być może naśladują lub zaczną naśladować w przyszłości inne kraje?
W Polsce na razie od kilkunastu lat wszyscy zastanawiamy się, na czym opieka farmaceutyczna ma polegać. I to jest niebezpieczne, bo zamiast się zastanawiać, trzeba wreszcie zacząć ją wdrażać. To jest dziedzina, której nie da się od początku do końca zaplanować w teorii. Trzeba zacząć działać. Opieka farmaceutyczna bezsprzecznie przynosi korzyści dla pacjentów, a także dla samych farmaceutów i aptek. Ale mówi się też o wymiernych korzyściach dla budżetu systemu opieki zdrowotnej.
Jak to rozumieć?
Amerykanie jak mantrę powtarzają: „każdy dolar wydany na opiekę farmaceutyczną to dwa dolary zaoszczędzone w systemie”. Monitorowanie farmakoterapii przynosi wymierne oszczędności w systemie. Takie postawienie sprawy powinno dawać mocno do myślenia naszym decydentom. Z naszych badań wynika, że w przypadku przewlekłego stosowania konkretnego preparatu, jeśli farmakoterapia nie jest monitorowana, prędzej czy później pojawia się problem lekowy. Powody mogą być różne – nieprawidłowe stosowanie, złe dawkowanie itp. I to zawsze da się przeliczyć na pieniądze. Jeśli pacjent po dwóch miesiącach stosowania odstawia lek refundowany, do którego dopłaca państwo, to okazuje się, że te pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Bo za chwilę trzeba będzie mu podać nowe leki albo co gorsza poddać go hospitalizacji. W wielu krajach takie obliczenia zostały już sporządzone. My wciąż nad tym pracujemy, mam nadzieję, że już w tym roku będziemy mieli dokładne wyniki analizy kosztowej efektywności świadczenia opieki farmaceutycznej w polskich warunkach.
Niebawem – jeśli wierzyć w zapewnienia urzędników państwowych – na dobre rozpocznie się digitalizacja służby zdrowia. Czy takie rozwiązania jak e-recepta będą miały wpływ na rozwój opieki farmaceutycznej?
Wszystko zależy od tego, jak będą one funkcjonować. Bo jeżeli mają być tylko mechanicznym przeniesieniem aktualnie obowiązującego systemu, to nic się raczej nie zmieni. Ale jeśli farmaceuci dostaną, dajmy na to, narzędzie, które pozwoli kontrolować, czy pacjent zrealizował receptę i czy jest zapewniona ciągłość leczenia, to takie działania zdecydowanie powinny przełożyć się na poprawę bezpieczeństwa systemu leczenia.
Podnosi nasz prestiż, ale trzeba ją doprecyzować
Kiedy perfekcjonizm zaczyna szkodzić