In Vitro Fertilization, czyli zimna technologia za szczęściem człowieka

 10 minut

autorka: dr n. med. Monika Łukasiewicz
ginekolog, położnik, seksuolog

W wyniku takiego nowatorskiego zapłodnienia narodziło się pierwsze dziecko z próbówki – Louise Jay Brown. Za tę szczęśliwą „zmianę życia”, czyli za opracowanie metody zapłodnienia pozaustrojowego, Robert Edwards w 2010 r. otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii.

Idealne IVF
In vitro ferilization (IVF), czyli zapłodnienie pozaustrojowe, w swoim założeniu jest metodą idealną, opartą na twardych faktach i bazującą na konkretnych liczbach. Ciężko o technologii pisać z pasją, ale dla mnie IVF to pasja. Metoda ta bowiem w sposób wysublimowany i bardzo realny przekracza większość barier i problemów związanych z niepłodnością. Sprawia, że kobieta, która od wielu lat nie zachodzi w ciążę, nagle jak za dotknięciem różdżki jest w upragnionej ciąży. Często mówiąc o niepłodności, mówimy, że to „para nie zachodzi w ciążę”. Czynnik męski i żeński bowiem w takim samym stopniu odpowiada za niepłodność. Na dodatek, żeby już całkiem skomplikować sytuację, mamy jeszcze tzw. worek z niepłodnością idiopatyczną, czyli po prostu na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie znaleźć przyczyny problemu…

Rożne czynniki
Dla krótkiego odświeżenia pamięci warto dodać, że najczęstszym czynnikiem żeńskim powodującym niepłodność jest niedrożność jajowodów (zarówno pozapalna jak i występująca w przypadku endometriozy), brak owulacji (właśnie pacjentki z PCOS, u których nie zadziałała indukcja owulacji) oraz enometrioza jako taka, która w znacznej mierze upośledza jakość komórki jajowej. U panów problem dotyczy zaburzeń w ilości i jakości nasienia. A ponieważ płodność męska z dziesięciolecia na dziesięciolecia spada, często wskazaniem do IVF jest tzw. czynnik męski: plemników jest za mało w mililitrze, są za słabo ruchliwe albo mają nieprawidłową budowę. Warto zwrócić uwagę na fakt, że jeżeli u pacjenta z upośledzoną jakością nasienia nie stwierdzamy zaburzeń hormonalnych, „samego nasienia” nie leczymy. Często bowiem pojawia się para, gdzie pan „leczy nasienie już od 2 lat”, a w tym czasie partnerka skończyła właśnie 40 lat, a jej rezerwa jajnikowa się znacznie pogorszyła. Wiadomość do zapamiętania: w medycynie reprodukcyjnej zawsze leczymy parę. W przypadku nieprawidłowego wyniku spermiogramu diagnostyka jest konieczna, często wykonujemy kariotyp, badamy mutacje w genie CFTR i AZF, wykonujemy pakiet badań hormonalnych i USG jąder (koniecznie – nowotwory, żylaki powrózka nasiennego). Na deser pozostaje niepłodność idiopatyczna. Proszę sobie wyobrazić, że odpowiada za 30% niepłodności. Najbardziej enigmatyczna z niepłodności, często zaskakująca nas i parę, kiedy po leczeniu i procedurze IVF w kolejną ciążę pacjentka zachodzi naturalnie… Wskazaniem do IVF jest niepłodność idiopatyczna trwającą ponad 2 lata, w sytuacji, w której wszystkie badania diagnostyczne są prawidłowe, a ciąży dalej nie ma. Parze, w której kobieta ma ponad 35 lat, IVF możemy zaproponować już po roku starań i diagnostyki.

Plaga XXI w., czyli spadek rezerwy jajnikowej
Rezerwę jajnikową, a więc „ile jajka zostało w jajniku”, określamy obecnie na podstawie tzw. AFC (antral follicle counts) – ilość pęcherzyków antralnych na początku cyklu i stężenia AMH (anty Mullerian hormon) – hormon wydzielany przez pęcherzyki antralne. Według tzw. Kryteriów Bolońskich o niskiej rezerwie mówimy wtedy, jeżeli AFC jest poniżej 7 pęcherzyków, a AMH poniżej 1.1 ng/ml. Spadek rezerwy jajnikowej obserwujemy z wiekiem, czyli teoretycznie jest zupełnie naturalne, że wskaźnik ciąż spada po 35. r.ż., a rośnie wskaźnik poronień. Ale życie potrafi nas zaskoczyć. Coraz więcej młodych kobiet w okolicach 30. r.ż. ma niską rezerwę jajnikową i nikt do końca nie potrafi znaleźć odpowiedzi dotyczącej przyczyny. Rezerwa oczywiście jest uwarunkowana genetycznie i nie da się jej zwiększyć. Często spada również w przypadku towarzyszących chorób autoimmunologicznych, takich jak niedoczynność tarczycy.

Nieidealne IVF
No dobrze, przystępnie określiliśmy wskazania do IVF, wiemy już, że potrafi przekroczyć wiele przyczyn, jest jedną z najlepszych metod w przypadku niepłodności o różnej etiologii, ale nie jest panaceum. Często para myśli, że jak już nic nie działa, to zawsze zostaje IVF i jak za pstryknięciem daje 100% skuteczności. Otóż nie… Pomimo swojej rewelacyjności powodzenie IVF zależy w bardzo dużym stopniu od wieku kobiety (np. w wieku lat 30 to ok. 40%, a w wieku lat 40 – 20%, pod warunkiem braku innych niekorzystnych czynników). Za powodzeniem procedury stoi oczywiście również jakość genetyczna embrionu, który transferujemy oraz tzw. receptywność endometrium. A co za tym idzie tzw. „dialog endometrium z embrionem”. Jak się immuno chemicznie dogadują, mamy ciążę. Proces leczenia niepłodności jest procesem trudnym i wyczerpującym. Często para staje w obliczu niepowodzenia, z którym musi sobie radzić, żeby przystąpić do kolejnej próby, nie załamać się i działać dalej. To jest najważniejsze, żeby oprzeć się na faktach, ale traktować procedurę jak technologię. Czasem udaje się za pierwszym razem, czasem dopiero po drugiej albo trzeciej stymulacji. W Belgii np. para ma refundowanych 6 cykli stymulacyjnych, co daje nadzieję i spokój. I jest to założenie słuszne, ale w Polsce nie ma już niestety refundacji procedury więc stres pary jest dużo większy, gdyż – co tu dużo mówić – jest jeszcze stresem ekonomicznym. Często para inwestuje w procedurę wszystkie swoje oszczędności i oczekuje cudu, a IVF jest po prostu metodą leczenia dającą dobre, określone rezultaty, ale cudów nie uczyni. I dlatego potrzebne jest właściwe wsparcie.

Strony: 1 2