Poprzedniej jesieni obiecałam sobie, że tym razem nie dam się chandrze i zrobię coś szalonego. I zrobiłam. To był jeden z najpiękniejszych jesiennych weekendów w moim życiu. Spędziłam go w Szwecji. Nie cały, bo w Karlskronie właściwie bawiłam tylko jeden dzień. Resztę czasu spędziłam na luksusowym promie. Statek łagodnie przecinał morskie bałwany, sunąc na spotkanie naszych północnych sąsiadów. Ja w tym czasie, z pucharem tropikalnych owoców doprawionych kropelką rumu, przechadzałam się między salonem spa, przytulną kafejką, dyskoteką, wykwintną restauracją i butikiem, gdzie oczywiście skusiłam się na mały flakonik moich ulubionych perfum. Ale po kolei...
Pływający hotel
Nasz prom miał wyjść z gdyńskiego portu dopiero o godz. 20. A ponieważ do Trójmiasta zjechałam wczesnym popołudniem, postanowiłam wpaść jeszcze na moment do Sopotu, na moją ulubioną zupę rybną i krótki spacer po molo. W porcie stawiłam się oczywiście trochę za wcześnie, ale nie mogłam się już doczekać wejścia na statek. Wreszcie ruszyła odprawa i już po kilkunastu minutach otwierałam dzwi do swojej kajuty. Dotąd promy kursujące między Gdynią a szwedzką Karlskroną podziwiałam tylko z plaży. Ich widok zawsze był imponujący. Ale to, co zobaczyłam na pokładzie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To właściwie nie statki, a pływające hotele. Idąc w kierunku restauracji, gdzie czekała na nas kolacja, mijałam po drodze salon spa, delikatesy oferujące słodycze i gatunkowy alkohol, wreszcie butik z markową odzieżą i perfumerię. Cóż może serwować restauracja na promie płynącym do Szwecji? Rzecz jasna – „szwedzki stół”. Tu jednak dopiero przekonałam się, jak powinien wyglądać. Półmiski uginały się pod wszelkiego rodzaju zimnymi przekąskami, owocami morza, daniami na ciepło, wspaniałymi deserami i owocami. Pomyślałam, że grzechem byłoby nie wypić do tak wspaniałych dań lampki wina, którego również było tu pod dostatkiem, i to w różnych gatunkach. Po kolacji niemogłam odmówić sobie uroczego spaceru po pokładzie. Pogoda dopisywała i choć dawno już było po zachodzie słońca, nad bezchmurnym horyzontem unosiła się piękna fioletowa łuna.
Zabawa do białego rana
Rejs dopiero co się rozpoczął, a że noc była młoda, ani w głowie było mi spędzić ją w kajucie. Czym prędzej wbiłam się w wieczorową kreację i po chwili już bawiłam się na parkietach dwóch odbywających się jednocześnie zabaw tanecznych. Na niższym poziomie królowały klimaty klubowe, czyli dyskoteka na całego. Wyżej, w holu restauracyjnym, właśnie rozpoczynał się dancing. Wszędzie wspaniała muzyka, zabawy z konkursami, smakowite drinki, a wokół cudownie bawiący się ludzie. Tej nocy balowałam prawie do świtu. A rankiem, tuż przed śniadaniem, zafundowałam sobie pobyt w saunie i relaksujący zabieg spa. Jeszcze tylko kwadrans w basenie i już z wielkim apetytem pałaszowałam pyszne śniadanie. Właśnie dopijałam kawę, gdy prom zaczął dobijać do Karlskrony. Szwecja przywitała nas wspaniałą pogodą, więc nim rzucono cumy, pasażerowie zaczęli przechadzać się po skąpanym w słońcu pokładzie. Miasto można zwiedzać na trzy sposoby – autokarem z przewodnikiem, jeśli ktoś wykupił uprzednio w biurze dodatkowy pakiet lub na własną rękę, z pomocą komunikacji miejskiej, a dokładnie autobusu nr 6, odjeżdżającego spod budynku odprawy. Zauważyłam też, że niektórzy z pasażerów zabrali ze sobą rowery. Zwiedzanie miasta na jednośladzie to naprawdę doskonałe rozwiązanie. Ja jednak zdecydowałam się na pierwszą opcję.
Święty, szwedzki spokój
Fajnie było posłuchać o szwedzkiej historii, mentalności, kulturze i zwyczajach. Karlskrona jest urocza. Miasto rozciąga się na kilku wyspach połączonych mostami. Jest malownicze i przyjazne. Szwedzi, choć może nieco skryci, sprawiają wrażenie bardzo radosnych, ciepłych ludzi. Miło było patrzeć, jak odpoczywają na trawnikach w parku pod pomnikiem Karola XI, założyciela Karlskrony. Morze z perspektywy miasta wygląda bardziej jak spokojne jezioro. Przewodnik zauważył zresztą, że toń wokół miasta jest „spokojna niczym Szwed”. Powoli zaczynałam rozważać pozostanie w Szwecji na dłużej... Odwiedziliśmy kościół, w którym na własne oczy zobaczyłam kobietę-księdza, potem wizyta w Muzeum Morskim i wreszcie, wczesnym popołudniem, dostaliśmy czas wolny i można było zacząć zwiedzać Karlskronę na własną rękę. Klimatyczne uliczki, pełne urokliwych zakamarków, portowy klimat, ekskluzywne butiki, drobna przekąska w kafeterii - czas po prostu przestał istnieć. Ani się spostrzegłam, a już trzeba było wracać na pokład. A tam, już czekała na mnie wygodna kajuta, wykwintna kolacja i druga z kolei noc klubowych szaleństw. A ponieważ nie kupiłam sobie w Karlskronie żadnej pamiątki, zaraz po wyjściu z portu udałam się do perfumerii po flakonik moich ulubionych perfum. I to była już pełnia szczęścia...
Informacje praktyczne:
* szczegółowe informacje na temat rejsów, promów, wycieczek specjalnych + cennik: www.stenaline.pl
* podróż promem Stena Baltica do Szwecji i z powrotem z jednodniowym pobytem w Karlskronie, obejmuje: nocleg w kabinie z łazienką, rozrywkę na promie, ubezpieczenie NW i KL (cena: od 199 zł/os.)
* wyżywienie na promie za dodatkową opłatą obejmuje: bufet kolacyjny z napojami (kawa, herbata, napoje chłodzące, piwo, wino) w restauracji Globetrotter, danie dnia w restauracji Food City lub bufet śniadaniowy w restauracji Globetrotter (cena: ok. 120-140 zł/os.)
* wypłynięcia z Gdyni: w terminie 2.09-28.10 w czwartki o godz. 21; w terminie 4.11-31.03.2011 codziennie o godz. 21
* waluta: 1 korona szwedzka = 100 SEK
* Szwecja respektuje układ z Schengen, czyli granicę przekraczamy bez kontroli paszportowej
Edukacja kulinarna
Czy potrafisz radzić sobie z kłopotami?