Już od zarania dziejów człowiek, w przeciwieństwie do zwierząt, potrzebował do jedzenia towarzystwa, a nie grupy rywali. Pierwsze wspólnie spożywane posiłki z pewnością dały początek więzi międzyludzkich. Naczynie z jadłem, z którego wybierano pokarm rękoma, jednoczyło biesiadników i polepszało relacje między nimi. W miarę upływu czasu, podczas biesiad przy suto zastawionych stołach, zapadały ważne dziejowe decyzje, rodziły się nowe prądy filozoficzne, godziły się zwaśnione rody, zawierano umowy handlowe, zakładano rodziny. Magia jedzenia miała więc swój wkład w historię świata.
Tradycja solidarności i równości
Jedzenie ze wspólnej misy to nie tylko klimaty ubogiej chłopskiej chaty. Jest to tradycja, która ma już ponad dwa tysiące lat, a jej opisów można doszukać się nawet w Biblii. W kręgach kultur arabskich, azjatyckich i afrykańskich ta forma spożywania posiłków przetrwała do dnia dzisiejszego. W tych zakątkach świata zwyczaje dotyczące jedzenia różnią się bardzo od naszych. Naczynie wypełnione potrawą, przy którym gromadzą się ludzie, to znak wspólnoty, przyjaźni oraz równości. W kulturze afrykańskiej, jeśli ktoś popełnił jakiś grzech lub dopuścił się złego występku, przestaje być dopuszczany do wspólnego spożywania posiłków. Ponowne zaproszenie do wspólnej biesiady oznacza akt pełnego wybaczenia i pojednania. W wielu arabskich domach jeszcze do niedawna mężczyźni kobiety jadali oddzielnie. Jednak, gdy wnoszono tacę z baraniną i ryżem, podziały znikały. Wszyscy obecni nabierali ze wspólnej tacy jedzenie prosto do ust w imię plemiennej solidarności.
Potrawy tworzące kulturę
Do dziś dnia dania jednogarnkowe z wyżej wspomnianych kręgów kulturowych zajmują godne miejsce na stołach, a nawet pretendują do miana narodowych lub regionalnych specjalności. Kuchnia Maroka może pochwalić się swoim specjałem o nazwie tadżin. Jest on przyrządzany z gotowanej na parze kaszy kus kus, warzyw oraz mięsa i jedzona ze wspólnego naczynia o tej samej nazwie, co potrawa. Naczynie królujące na stole to okrągły garnek z wysoką stożkową pokrywką. Biesiadnicy nabierają z niego jedzenie przy pomocy kawałka chleba. Jeść jednak mogą tylko prawą ręką, gdyż według Islamu prawy oznacza dobry, natomiast lewy – zły. Również w kuchni japońskiej mamy całą grupę potraw jednogarkowych. Jedną z bardziej popularnych jest zupa o dźwięcznej nazwie Sukiyaki. Podaje się ją podczas przyjacielskich i rodzinnych spotkań. Jak głosi tradycja, zupa ta miała być daniem rolników przyrządzanym na rozgrzanym lemieszu prymitywnego pługa. Z czasem i ona przeszła metamorfozę. Obecnie podaje się ją we wspólnym naczyniu umieszczonym w centralnym miejscu stołu. Obok ustawia miseczki z różnego rodzaju składnikami, np. mięsem, grzybami, warzywami czy krewetkami. Jedzący sięgają pałeczkami po dodatki według własnego gustu i zanurzają je w garnku z gorącą zupą.
Jadło alpejskich górali
We współczesnym świecie pospieszny tryb życia coraz częściej uniemożliwia nam spotkania we wspólnym gronie, aby dzielić się czasem i posiłkiem. Stół powoli zaczyna tracić swoją jednocząca rolę w rodzinie. A przecież to, w jaki sposób jemy, z kim i w jakiej atmosferze, określa stan naszego ducha oraz kształtuje samopoczucie. Nie chodzi o to, aby się po prostu najeść, nasycić, napełnić brzuch. Jedzenie w gronie najbliższych i przyjaciół to świetna okazja do tworzenia dobrych, wspólnych relacji i zacieśniania rodzinnych więzów.
Na szczęście są jeszcze potrawy scalające naderwane cywilizacją kontakty. Rolę takiego poczęstunku spełnia popularne na całym świecie fondue. Jest to narodowe danie Szwajcarów jadane ze wspólnego garnka. Fondue zyskało wielką sławę nie tylko dzięki swojemu smakowi, ale także atrakcyjności przyrządzania go, formie podawania, a przede wszystkim sposobie degustacji.
Nazwa potrawy pochodzi od francuskiego słowa „fondre” (topić się) i określa jej charakter. Wspólny gar topionego sera, w którym biesiadnicy zanurzają kawałki chleba, to posiłek znany już od XVII w., jako proste jadło pasterzy. Był on wówczas świetnym sposobem na przetrwanie długiej alpejskiej zimy. Wyciągnięte z komórki wyschnięte twarde, mało smaczne sery, po roztopieniu okazały się nie lada przysmakiem.
Fondue – sposób na spotkanie
Potrawę tą można przygotować w każdym zakątku naszego globu, niezależnie od kulinarnych upodobań. Przyrządzenie jej nie jest skomplikowane, wymaga jedynie zaopatrzenia się w specjalny zestaw do fonfue oraz odrobiny cierpliwości. Cały proces powstawania potrawy odbywa się na oczach współbiesiadników. Mogą się oni rozkoszować widokiem powoli rozpuszczającego się sera oraz jego aromatem. Specjalny do tego dania kociołek, zwany caquelon, należy natrzeć w środku czosnkiem i ustawić na stole, na spirytusowym palniku. Następnie wlać do niego białe wino lub mleko i dodać kawałki serów oraz przyprawy. Do klasycznego fondue będzie potrzebna mieszanka dwóch serów. Najczęściej dodaje się ementaler o łagodnym słodko-orzechowym smaku i lekko pikantny gruyere. Obok kociołka z mieszanką serową ustawia się koszyczek z pokrojonym w kostkę pieczywem. Każdy z biesiadników nadziewa na specjalny długi widelec kawałeczek bułki zwanej w tym daniu topidełkiem i zanurza ją w gorącym kremie. Serową ucztę można urozmaicić i zamiast bułki podać blanszowane warzywa (brokuły, kalafior szparagi) surowe pomidorki, kawałki selera naciowego. Wzbogaci to doznania smakowe gości i z pewnością ożywi atmosferę. Popularność potrawy sprawiła że na przestrzeni lat wymyślono rozmaite wariacje z nią związane. Bo przecież to, co roztopimy w garnku, zależy tylko od naszej pomysłowości i kulinarnych upodobań. Dla mięsożerców można zaserwować fondue mięsne. Masę serową wystarczy zastąpić gorącym olejem lub bulionem, a kawałki pieczywa i warzyw małymi kęsami np. polędwicy wołowej. Z kolei wersja dla łasuchów, to gar rozpuszczonej czekolady, gdzie w roli topidełek występują najróżniejsze owoce.
Tradycja fondue nakazuje, by w trakcie degustacji uważać, aby żaden kąsek nie utopił się nam w kociołku. Jednak, gdy tak się zdarzy, musimy się wykupić. Najczęściej jest to butelka dobrego wina.