Taniec afrykański na pierwszy rzut oka wygląda bezładnie, nawet chaotycznie. Wydaje się łatwy i szybki do opanowania. Ale to tylko pozory. W rzeczywistości nauczenie się go wymaga sporo czasu. Zrozumienia nie tylko zasad i kroków, ale także kultury w jakiej się narodził.
Celebracja życia
Tańce afrykańskie są nieodłączną częścią życia Afrykańczyków, jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów ich kultury i doskonałym towarem eksportowym. Są związane z ich wierzeniami, i obyczajami. Naśladują codzienne czynności – pracę kowala, młócenie ziarna, polowanie, wypas bydła, którym nadają artystycznych wartości. Mają charakter rytualny, wiążą się z najważniejszymi wydarzeniami w życiu człowieka i społeczności plemiennej. Celebrują narodziny, obrzezanie, wstąpienie w wiek młodzieńczy, wesele i śmierć. W Afryce tańczy się, by uczcić udane zbiory, by przywołać deszcz, duchy przodków, zdrowie i pomyślność dla plemienia. Specjalne miejsce zajmują też tańce wojenne, które wprowadzają wojowników w bojowy nastrój i motywują do walki. W tańcu wyznaje się też uczucia – miłość, smutek, ból. Afrykańczycy tańczą też dla gości. Aby ich przywitać i pochwalić się swoimi umiejętnościami. Angażują do tańca całe plemię. Wszyscy klaszczą, śpiewają, krzyczą i tupią. Są aktywnymi obserwatorami i jednocześnie uczestnikami przedstawienia. Tańce opowiadają także historię. Mają swoich aktorów, którzy zgodnie z przebiegiem narracji pokazują koleje wydarzenia. To pantomima do dźwięków muzyki.
W pogoni za rytmem
Tańce afrykańskie wraz z niewolnikami dotarły w XVI w. do Ameryki Północnej, Środkowej i Południowej. Były pozostałością tradycji i kultury afrykańskiej. Przywoływały wspomnienia i historię, były dla Afrykańczyków uniwersalnym, wspólnym i dla wszystkich czytelnym językiem. Opowiadały o Czarnym Lądzie, rodzinnych stronach, które niewolnicy zmuszeni byli opuścić. Mimo iż niezrozumiałe i tępione przez kolonistów, uznane za pogańskie i przepełnione erotyzmem – przetrwały, a z czasem zaczęły ewoluować. W Ameryce Łacińskiej zainspirowały rozwój tańców latynoamerykańskich, w Północnej zaś – charlestona, tańca jazzowego, twista i choćby współczesnego hip-hopu.
– Najciekawsze tańce pochodzą z Afryki Zachodniej – z Mali, Wybrzeża Kości Słoniowej, Gwinei, Senegalu. Te ze wschodniej części kontynentu są bardziej monotonne. Polegają głównie naśladowanie ruchów dzikich zwierząt – opowiada tancerka i choreografka tańca afrykańskiego Wioletta Wojciechowska. Sama tańczy taniec afrykański od 13 lat, obecnie w popularnym zespole Konoba.
Energia z ziemi
Czołowe miejsce w tańcu afrykańskim odgrywa rytm, wybijany rękoma lub patykami na afrykańskich skórzanych bębnach – djembe, dun-dun czy n’tama. Ich dźwiękom towarzyszą też często inne instrumenty, m.in. balafon, zrobione z tykwy grzechotki czy afrykańska harfa kamelen’ngoni.
Rytm, niezwykle donośny, wybija też zawieszona na stopach i nadgarstkach tancerza biżuteria – drewniane wdzięcznie brzęczące bransoletki. Tancerz porusza się według rytmu. To on potęguje nastrój. Czasami rytmów jest kilka, tancerz musi więc podążać za wszystkimi. Tańcząc porusza całym ciałem – na zgiętych kolanach, płaskich stopach. Wykonuje szybkie, niewielkie kroki. Angażuje do tańca też ręce, biodra, głowę. Pochyla się, skacze. Inaczej niż w tańcach europejskich, gdzie poruszają się praktycznie tylko nogi i ręce. Tańczy się wyłącznie boso. W ten sposób nawiązuje się kontakt z ziemią, przejmuje od niej energię. W kręgu – ulubionej figurze Afrykańczyków, symbolizującej życiodajne słońce. Na planie koła, na którym buduje się też domy, osady i stawia groby. Tancerze mogą również ustawiać się w rzędzie, po zakrzywionym łuku lub gęsiego.
Szczęście i mniej stresu
W Polsce, w związku z rosnącym zainteresowaniem kulturą afrykańską, pojawia się coraz więcej kursów umożliwiających jej poznanie. Organizuje się warsztaty gry na bębnie i sztuki użytkowej. Wystawy fotografii. Niestety, co zauważa Wioletta Wojciechowska, nauka tańca afrykańskiego nie zawsze jest prowadzona przez wykwalifikowanych instruktorów. Ten brak profesjonalizmu, jej zdaniem, jest bardzo krzywdzący i dla tańca i dla całej kultury tamtego regionu. Radzi wiec, by przed zapisaniem się na warsztaty taneczne poznać kwalifikacje prowadzącego. Sama tancerka zdobywała je podczas wielokrotnych pobytów w Afryce, ucząc się w profesjonalnych szkołach baletowych. Od solistów baletu narodowego Senegalu w Dakarze, Współpracowała z Ballet National du Mali oraz Ballet District de Bamako. To właśnie tam, jak uważa, można najlepiej poznać tajniki tańca, będącego esencją najciekawszych kroków tanecznych różnych grup etnicznych.
A pląsać w rytmie afro warto z wielu powodów! Taniec afrykański jest energiczny, żywiołowy, pozwala wyrzucić z siebie emocje, rozładowuje napięcie. Wioletta Wojciechowska uważa, że czujemy się po nim wyzwoleni i dodaje, ze przynosi on też ogromne korzyści dla ciała i ducha. Intensywny wysiłek powoduje, że organizm wydziela endorfiny, które sprawiają że czujemy się szczęśliwi i odstresowani. Poza tym ruch ciała jest tu nietypowy – uruchamia się te mięśnie, które na co dzień nie pracują lub pracują mniej intensywnie. Taniec pozwala więc przypomnieć sobie o nich, uświadomić na nowo ich istnienie i, wreszcie, wzmocnić.