W Gorzowie Wielkopolskim, na jednym z najstarszych i największych osiedli, istnieje apteka inna niż wszystkie. Jest dumą 27-letniego właściciela, Michała Strychanina. A wszystko dzięki pracującemu tu od 15 października 2011 automatowi, który usprawnia pracę placówki, poprawia jakość obsługi, a przede wszystkim daje więcej czasu na sprawowanie opieki farmaceutycznej. Na pierwszy rzut oka w aptece nie widać nic szczególnego. Wyremontowany budynek, gustownie i praktycznie urządzone wnętrze placówki, do której pacjenci z pewnością przychodzą z przyjemnością. A jednak. Na pierwszym planie widać duży ekran, który pokazuje pracę automatu na zapleczu. Tuż za plecami farmaceutek urządzenie – spirala, która przypomina małą zjeżdżalnię dla dzieci. To właśnie podajnik leków!
Skąd narodził się taki pomysł?
Pomysł powstał z poszukiwań innowacyjnych rozwiązań. Szukałem czegoś nowego, czegoś co poprawiłoby jakość obsługi apteki, a zarazem ją unowocześniło. Jednocześnie zależało mi na czasie poświęconemu pacjentowi. By był maksymalny, by pacjent poczuł, że to jemu poświęca się go najwięcej, a nie recepcie czy poszukiwaniu leków na półkach. W aptece przy ul. Gwiaździstej farmaceuta pochyla się nad pacjentem. Realizacja recepty trwa krótko, a szukanie leku to zadanie robota. To on przemieszcza się między półkami, a nie farmaceuta. Podpatrywałem zagraniczne apteki, szczególnie niemieckie. Tam pełna automatyzacja ma swoją prawie 10-letnią historię. I nie jest już niczym niezwykłym.
Apteka, w której przebywamy jest ładną, nowocześnie urządzoną placówką. Ale nic nie wskazuje na to, że jest zautomatyzowana, prócz delikatnego szumu urządzenia. Czy mocno trzeba zmienić architektoniczną konstrukcję placówki, by przygotować ją do takich zmian?
Pomysł powstał rok temu. Najpierw szukaliśmy firmy, która produkuje takie urządzenia. Padło na jedną z niemieckich firm. Dalej przeprowadzaliśmy różne analizy, czy nam się ten zakup opłaci, jakie musi mieć gabaryty, jaka jest jego moc przerobowa. Później wpadliśmy na pomysł napisania wniosku o dofinansowanie na ten konkretny automat, w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego.
A jaką ilością medykamentów zarządza automat podczas swojej pracy?
Automat panuje nad prawie 6 tys. preparatów. Producent dodaje 20 proc. zapasu, w ten sposób magazyn o stanie prawie 8 tys. różnych medykamentów jest pod naszą pieczą.
Programy unijne nie są, ot tak, podawane na tacy? Pana upór i cierpliwość to też ważna cecha przy staraniu się o pieniądze?
To prawda, że trzeba umieć ich szukać. Ale one co jakiś czas pojawiają się w Internecie, bo każdy region naszego kraju ma własne programy operacyjne. Jedne województwa mają mniejsze, inne większe. Na to też należy zwracać uwagę. Nam bardzo pomógł lubuski.
Wniosek został złożony? Co zadecydowało, że otrzymał dofinansowanie?
Osiągnął prawie maksymalną ilość punktów, a jego mocną stroną była innowacyjność. Nikt w Polsce nie skorzystał jeszcze z takiego rozwiązania technicznego w aptece. To okazałosię przeważające. Wszyscy moi następcy, czyli każda zainteresowana apteka, jeżeli przygotuje taki wniosek w ciągu najbliższych 3 lat, ma szansę otrzymać dofinansowanie z UE, gdyż jest to innowacja na poziomie ponadregionalnym.
Jak nazywa się projekt? Czy każdy może starać się o takie dofinansowanie?
Tytuł projektu brzmi: „Zwiększenie bezpieczeństwa produktu leczniczego, dzięki zastosowaniu nowoczesnej technologii magazynowania i obrotu”. Wydatki współfinansowane przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i budżetu państwa. Myślę, że większość przedsiębiorców winna wcześniej przeanalizować możliwości aptek, ich potencjał i szanse na zwrot środków. To nie są małe koszty.
Spytam niedyskretnie, jakie to są koszty?
Spore, odpowiem wymijająco, ale proszę mi wierzyć, że bez szansy otrzymania około 50 proc. dofinansowania na pewno moi pacjenci nie korzystaliby z dobrodziejstw tak nowoczesnej apteki.
Znajdujemy się na zapleczu. Cały czas słychać przytłumione mruczenie urządzenia, które pracuje non stop. Magazyn i sortownia są w środku apteki. Nie jest to wielkie pomieszczenie. Automat pracuje w magazynie w sercu zaplecza. Jest to obszar 4,5 m długości na 1,3 m szerokości i 2,9 m wysokości, czyli prawie 17m sześciennych na powierzchni zaledwie 6 mkw, gdzie na specjalnej szynie i wysięgniku porusza się automat.
Na czym polega innowacyjność robota?
Gdy do apteki przyjeżdżają leki (dwa razy dziennie), są one sprawdzane pod względem ilościowym. Następnie sczytywany jest ich kod kreskowy. Dalej opakowanie jest wkładane do czytnika automatu, taśmociągiem przemieszcza się do robota, a ten rozpoczyna sprawne lokowanie opakowań na wolne półki.
Czy leki lokowane są alfabetycznie?
Nie, dla nas jego działanie wydaje się chaotyczne, ale to wygoda automatu. On sam szuka wolnej przestrzeni w magazynie. Sortuje preparaty zarówno pod względem wielkości i szerokości opakowania. Tam gdzie jest najbliższa luka wkłada lek i zapamiętuje jego lokalizację. Dlatego w momencie, gdy farmaceuta wprowadza nazwę specyfiku do komputera, automat natychmiast go znajduje i przez mały taśmociąg, a następnie widoczną spiralą, lek zjeżdża wprost do rąk farmaceutki. Automat dba o ważność leków do tego stopnia, że w wolnej chwili przesuwa leki o zmniejszającym się czasie ważności bliżej wyjścia.
Przez cały czas naszej rozmowy nie słyszałam, by robot się zatrzymał. Miał jakieś dodatkowe zajęcia?
Jest tak zaprogramowany, że gdy nie ekspediuje leków, co jest jego priorytetem, to sortuje je na półkach, a gdy i to jest już zrobione, uzupełnia zapas. Automat porządkuje cały czas magazyn, czyli leki, które szybciej rotują, układa na półki położone jeszcze bliżej, by zminimalizować czas podania leku pacjentowi. Właściwie od momentu otwarcia apteki, czyli od godz. 7.30, pracuje tak wydajnie aż do godz. 20. Całość obsługi jest tak prosta, że zatrudnione panie bez problemu dają sobie radę od pierwszego dnia funkcjonowania urządzenia.
Czy możliwe jest popełnienie pomyłki przez taki automat?
Nie, i to jest właśnie wspaniałe! Człowiek jest omylny, może na przykład wydać opakowanie z inną dawką. Ale robot nie. Jego pamięć jest tak dokładna, że nawet gdy wyłączymy go np. z powodu braku prądu, już po wyeliminowaniu usterki podejmuje pracę od tego samego momentu, kiedy jej zaprzestał.
Niskie ceny to nie wszystko
Mamy pacjentów z wiosek i z Nowego Jorku