Podczas konferencji zapowiedziane zostały:
- wprowadzenie sztywnych cen i marż,
- obniżenie marży hurtowej do 4-5 procent,
- zmiana tabeli marż detalicznych i sposobu ich naliczania,
- obwieszczenia w miejsce wykazów refundacyjnych w formie rozporządzeń (pozwoli to na częstszą aktualizację wykazów),
- zmiana sposobu wyznaczania wysokości limitu w danej grupie terapeutycznej, zmiana zasad wyznaczania limitów (będzie on naliczany od 15 procent pokrycia rynkowego lekiem),
- zmiana sposobu tworzenia grup limitowych,
- wprowadzenie podatku od obrotów firm farmaceutycznych z przeznaczeniem na badania niekomercyjne,
- wprowadzenie rozwiązań podziału ryzyka między płatnika i podmiot odpowiedzialny,
- wprowadzenie umów łączących płatnika z aptekami odnośnie produktów objętych refundacją,
- powołanie Komisji Ekonomicznej oraz Rady Przejrzystości.
Kto straci najwięcej?
Najważniejsze dla aptek są punkty dotyczące ujednolicenia cen oraz zmiany sposobu naliczania ceny detalicznej, która, zgodnie z zapowiedziami, naliczana będzie od limitu refundacji. Na pierwszej z nich stracą przede wszystkim apteki sieciowe, które dzięki dużym zamówieniom były w stanie uzyskać od producentów duże rabaty oraz apteki zlokalizowane w nieatrakcyjnych miejscach, które konkurowały z innymi aptekami niższymi cenami na leki refundowane. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że powyższa regulacja dotyczy wyłącznie leków z cenami urzędowymi.
Natomiast zamiar naliczania narzutu aptecznego od limitu, bez zmian siatki marż, uderzy we wszystkie apteki. Pozostaje tylko nadzieja, że samorząd aptekarski uświadomi ten fakt Ministerstwu Zdrowia i poziom marż zostanie podwyższony.
Bez szkody dla pacjenta?
Przeciwnicy zakazu stosowania rabatów powołują się na analizy ekspertów monitorujących rynek aptecznych, według których odpłatność pacjentów po wprowadzeniu sztywnych cen znacznie wzrośnie. Ekspertyzy te jednak nie uwzględniają obniżek cen urzędowych, jakie zaczną stosować producenci leków. Być może producenci leków markowych, wielkie międzynarodowe korporacje, nie będą w stanie tak znacznie konkurować ceną, jak producenci generyków, ponieważ ich ceny ustalane są na poziome centralnym, a przedstawicielstwa w Polsce mogą sobie pozwolić jedynie na obniżenie cen za pomocą rabatów. Prawda jest jednak taka, że producenci leków, które nie mają jeszcze generycznych odpowiedników, nie rabatują swoich leków, a jeśli to robią, to tylko w przypadku takich leków, które bez szkody dla pacjenta mogą zostać zastąpione innym, podobnym lekiem.
Leki oryginalne (dopuszczone do obrotu ponad 20 lat temu), które mają już tańsze odpowiedniki, być może znikną z polskiego ryku, ale odbędzie się to z całą pewnością bez szkody dla pacjenta.