Guma i kapsle
W latach 80. ulubioną zabawą dziewczynek była gra w gumę. Ponieważ, jak wszystko wówczas, tak i zwykły kawałek gumy (ok. 2-3 m) był towarem deficytowym, dziewczynki sztukowały „gumę do gry” z kawałków wyciąganych ze starych (lub co gorsza nowych!) rajstop, czy spodenek.
W gumę grało się na przerwach w szkole, na podwórku po lekcjach, a nawet w domu, zaczepiając jej końce na krzesłach. W zależności od regionu kraju system zasad i wariantów gry w gumę nieco się różnił, lecz idea była jedna – gumę należało przeskoczyć, przejść (jak w wariancie„gumowego pająka”) czy obejść, zaliczając poszczególne poziomy (np. od kostek po szyję) i utrudnienia.
Z kolei gra w kapsle to „wariacja” na temat popularnego wówczas „Wyścigu Pokoju”, którym emocjonowała się cała Polska. Wystarczyło kilka metalowych kapsli po napojach, rozrysowany kredą na asfalcie lub kijem na piasku tor wyścigu i... godziny niezwykłych emocji gwarantowane.
Zawodnicy w tej grze na zmianę pstrykali palcami w swoje pionki-kapsle i pokonywali wyznaczoną trasę. Wygrywał ten, którego pionek pierwszy dotarł do mety lub pokonał wszystkie przeszkody.
Dwa ognie i podchody
Bardzo popularną zabawą podwórkową z udziałem większej liczby dzieci była gra w „dwa ognie”(inna nazwa „zbijak”). Zasady były proste: należało stworzyć dwie drużyny, w której każda miała wyznaczoną tzw. matkę. Matka zajmowała jedno z 4 wyznaczonych pól i jej zadaniem było trafienie piłką w osobę z przeciwnej drużyny. Pozostali uczestnicy gry również mogli zbijać się wzajemnie. Gdy wyeliminowany został ostatni uczestnik zabawy z danej drużyny, wówczas na to pole wchodziła jego „matka”, która posiadała trzy życia. Zwycięstwo odnosiła ta drużyna, która jako pierwsza wykluczyła z gry wszystkich zawodników przeciwnego składu.
Inną zabawą podwórkowo-terenową, kultywowaną jeszcze dziś w harcerstwie, były podchody.
Uczestnicy zabawy dzielą się na dwie grupy: uciekającą i pościgową. Pierwsza zostawia za sobą ślady (strzałki) i zadania do wykonania dla pościgowców. Grupa ścigających zwyciężała wtedy, gdy wykonała wszystkie polecenia i złapała przeciwników zanim ci dotarli do określonego celu. Gra mogła odbywać się w mieście lub lesie, potrzebne były przybory, takie jak: kreda do zostawiania strzałek, kartki papieru, coś do pisania, sznurek do przywiązywania kartek na drzewach, patyki lub szyszki do układania strzałek, a także latarkę – jeżeli zabawa trwałaby do późna. Gra dostarcza świetnych emocji podczas pisania zadań, zostawiania śladów, rozwiązywania zagadek i nie tylko. Uczy także pracy w grupie oraz pomysłowości.
Zdobywcy świata
Gra pod nazwą „państwa” to strategiczno-zręcznościowa zabawa podwórkowa, w której można było bezkrwawo zagarniać terytorium „obcych państw”. Uczestnicy rysowali duże koło i dzieli je na tyle części, ilu było graczy (najczęściej 4 lub 6). Każdy z graczy nadawał swojej części nazwę wybranego państwa. Grę rozpoczynał wytypowany uczestnik, który ustawiał pośrodku koła patyk i mówił: „Małe piwko na przeciwko, wywołuję ... Francję!", po czym rzucał patyk za siebie. Wywołany „właściciel” państwa biegł po patyk, a reszta graczy się rozbiegała. Jego zadaniem było jak najszybsze złapanie patyka i wypowiedzenie słowa „Stop!”. Po tej komendzie wszyscy uczestnicy musieli się zatrzymać. Następnie odliczał kroki od miejsca gdzie spadł patyk do środka kuli i tyle też kroków mógł potem przejść w dowolną stronę, aby dotrzeć do jednego z uciekinierów i rzucić w niego patykiem. Jeśli trafił, to mógł zagrabić kawałek jego państwa, jeśli nie trafił – on zostawał ograbiony ze swojego terytorium. Zabór państwa polegał ma stanięciu rozkrokiem na granicy obcego kraju i zakreśleniu jak największego jego fragmentu. Wygrywał ten uczestnik, który zagarnął „cały świat”.
Podwórkowa konfekcja
Oprócz zabaw wielkich i emocjonujących, w które często angażowały się drużyny z konkurujących ze sobą podwórek, rozgrywek, o których opowiadało się jeszcze wiele tygodni po ich zakończeniu, świetnie egzystowała zabawowa konfekcja – drobnica tworzona często z potrzeby chwili i materiałów, które były po ręką. Tak więc sezonowo grano na grzebieniach i trawkach, przyklejano „noski” z młodych nasion klonu, grano w króla odbijając coraz wyżej piłkę o ścianę budynku i przeskakiwano ją, popularna była skakanka, berek i zabawa w chowanego. Wiosną i latem powodzeniem cieszyło się robienie sekretów (inna nazwa „niebko”), czyli układanie w dołku wykopanym w ziemi misternych kompozycji z kolorowych kwiatków, płatków i papierków, przykrywanie ich kawałkiem szkiełka i zamaskowanie tak, by nikt sekretu nie podejrzał. Maluchy fascynowały zabawy typu ciuciubabka, „gąski, gąski do domu”, czy „chodzi lisek koło drogi”.
Jednak bez względu na miejsce, wiek, czy liczbę uczestników ówczesnych zabaw, nie było nic gorszego, niż usłyszeć ze strony przeciwnika emocjonującej zabawy: „pobite gary!
Morze w grocie
Glinka dobra na wszystko