Tropiki pod Berlinem

 6 minut

Zamknij oczy i spróbuj wyobrazić sobie karaibską lagunę. Błękitny lazur wody leniwie oblewa piaszczystą, złotą plażę. Wkoło palmy, pod których cieniem skrywasz się przed promieniami słońca. Odpoczywasz w wygodnym hamaku, słuchając szumu fal, leniwie sącząc sok ze świeżych owoców… Któż z nas nie marzył o rajskich wakacjach na tropikalnej wyspie? Pomarzyć zawsze warto, ale co przeszkadza przekuć marzenia w czyn! Tym bardziej, że taką tropikalną wyspę z wyszystkimi jej uciechami mamy właściwie na wyciągnięcie ręki.

Borneo tuż za Dreznem

Jak tam dotrzeć? Nic prostszego. Najpierw trzeba przedrzeć się do Berlina, z czym nie powinniśmy mieć żadnych problemów. Statkiem powietrznym, samochodem, regularnymi połączeniami kolejowymi z Warszawy, Poznania, Wrocławia czy Szczecina… – możliwości jest bez liku, tym bardziej, że przecież stolica Niemiec położona jest w odległości niespełna 100 km od naszej zachodniej granicy. Jeśli nie jesteśmy zmotoryzowani, to w Berlinie przesiadamy się na pociąg regionalny do Brand, skąd na miejsce docieramy bezpłatnym autobusem. I to już cała podróż! Tropical Islands – największy tropikalny park rozrywki w Europie, to, jak zapewniają dostępne w biurach podróży foldery, wypoczynek przez 365 dni w roku, 24 godziny na dobę, w przyjemnej temperaturze 25 st. C, wśród egzotycznej roślinności i oryginalnej architektury. Obiekt przykrywa ogromna, wysoka na 107 m kopuła wielkości ośmiu stadionów do piłki nożnej. Nie sposób nie zauważyć jej już z daleka, zdążając autostradą z Drezna do Berlina. Przed laty budowano pod nią sterowce, dziś osłania jeden z większych ośrodków rekreacyjnych na starym kontynencie. Ogrody, tropikalne bagna, laguny, prawdziwa dżungla, plaża z setką palm kokosowych i fikusów. Do tego baseny – mniejsze z jaskiniami i wodospadami oraz ten największy, wielkości trzech obiektów olimpijskich. Dla wielbicieli zabawy z dreszczykiem wysoka na 25 m zjeżdżalnia, gdzie prędkość ślizgu dochodzi do 70 km/godz.! Ponadto tropikalna wioska z oryginalnymi budynkami z Bali, Borneo, Samoa i Tajlandii, latający balon, umożliwiający oglądanie wyspy z góry, mini golf, obszar wellness i spa, klub dla dzieci, puby i restauracje… – a wszystko to w jednym celu: zapewnić doskonałą zabawę i wymarzony relaks, nad czym czuwa sztab ratowników, ochrona, armia kelnerów i osób sprzątających.

Rajskie Morze Południowe

Pobyt w podberlińskich tropikach rozpoczynamy w szatni, gdzie zostawiamy wierzchnie odzienie i przechodzimy do okazałego ogrodu botanicznego. Zgromadzono w nim blisko 12 tys. roślin (ok. pół tysiąca gatunków!), gdzie – jak na tropiki przystało – nie zabrakło palm i bambusów. Przedzieraniu się przez kolejne połacie dżungli towarzyszą tajemnicze szmery i odgłosy tropikalnej fauny – ze sprytnie ukrytych głośników dochodzą syki węży, wrzaski małp i papug.
Wreszcie udaje się nam przedrzeć przez gęstwinę i wtedy oczom naszym ukazuje się widok niezwykły: sporej wielkości baseny, z których każdy zachęca do zabawy inną formą uciechy. Jeden okalają skały, zaś na środku drugiego zamontowano przeogromną zjeżdżalnię. Każdy z obiektów oferuje kąpiącym niezliczoną wręcz ilość fontann i wodotrysków. Woda w lagunie ma 31 st. C. Wokół basenów rozłożone leżaki oczekują na spragnionych relaksu wyspiarzy, którzy, gdy tylko przyjdzie im ochota, mogą uraczyć się egzotycznym daniem bądź napojem w jednym z licznych barów. Zmierzając w ich kierunku, stąpamy po prawdziwym, lekko rozgrzanym piasku. Tropikalne klimaty najlepiej oddaje jednak pobyt przy tzw. „Morzu Południowym”. Obiekt ów zajmuje obszar trzech basenów olimpijskich, zaś jego wybrzeże ciągnie się aż po samą ścianę kopuły, która imituje lazurowy horyzont. Drobna sztuczka sprawia, że wydaje się nam, iż błękitna toń nie ma końca…

Kramy, spa i tańce do białego rana

Oprócz wspaniałej rozrywki dla całej rodziny, tropikalna wyspa posiada bogatą gamę wellness, oferującą m.in. ajurwedyjskie zabiegi z olejkami, kilkanaście rodzajów masaży, medytacje przy misach dźwiękowych czy kąpiele parowe. Na tym nie koniec atrakcji, dzięki którym bawiąc w Tropical Island ulegamy wspaniałemu złudzeniu, że oto spędzamy urlop w egzotycznym kraju. Idąc szerokim pasażem mijamy kramy z ozdobami z muszelek, drewna i kolorowych sznureczków (po kilka euro za sztukę), kongami i strojami uszytymi z tradycyjnych materiałów (kilkadziesiąt euro). Dalej na małej scenie gra brazylijski zespół, a tancerki zapraszają do zabawy gości licznych kawiarenek (w każdej tradycyjna kuchnia innego egzotycznego kraju, np. Brazylii, Kolumbii, Meksyku). Obok są stoiska, gdzie można zafundować sobie masaż (dłoni i ramion – 5 euro, stóp i karku – 10 euro, kompletny – 20 euro), zaplecenie warkoczyków (4 euro) czy pomalowanie twarzy w orientalne wzory (2 euro).
A gdy na zewnątrz zapada zmrok, wraz z zachodzącym słońcem, regulowane jest również oświetlenie pod kopułą. Wokół zaczyna tętnic nocne życie wyspy – rozpoczyna się zabawa przy muzyce. Ściana odbijająca wodę zamienia się w wielki telebim, na którym wyświetlane są teledyski, a cała plaża – w dyskotekę do białego rana. Ci zaś, którzy nie lubią tańczyć, mogą dalej do woli pluskać się w podświetlonej delikatnymi refleksami wodzie.

Zobacz też

Menu dla cery, włosów i paznokci

Zbilansowane menu seniora

Menu na wsparcie oczu

Wielkanoc w wersji light

Grzyby w roli głównej