Przez dwa miesiące ub.r. poznańscy farmaceuci żyli w strachu przed bandytami, którzy napadali na apteki w mieście. W sumie od sierpnia do października przestępcy obrabowali trzy placówki. Metoda działania była zawsze ta sama. 34-letni Robert K., mózg grupy, typował miejsce napadu. Czarną robotę wykonywał jego 18-letni pomocnik, Jakub K. Wchodził do apteki, przeskakiwał przez ladę, zastraszał farmaceutów pistoletem i kradł pieniądze z kasy. Przestępcy wpadli na początku października, gdy przygotowywali się do kolejnego napadu. Mniej szczęścia miała aptekarka z Gorzowa, którą młody mężczyzna zaatakował tłuczkiem do mięsa. Kiedy zaczęła wzywać pomoc, bandyta – narkoman „na głodzie”, jak podejrzewają śledczy – wybiegł z apteki bez łupu.
Gdy do jednej z opolskich aptek wbiegł młody mężczyzna z bronią i zażądał wydania pieniędzy, właściciel oznajmił mu, że idzie na zaplecze dzwonić na policję, a ten ma się natychmiast wynosić. Zdezorientowany napastnik uciekł. Trzy dni później był już w rękach policji.
Do podobnych zdarzeń w zeszłym roku doszło jeszcze w Lublinie, w okolicach Rybnika i Kalisza. W sumie w całej Polsce odnotowano kilkanaście napadów na apteki. Choć bandyci częściej napadają na banki i sklepy, wspomniane zdarzenia pokazują, że również apteki znajdują się w kręgu zainteresowania przestępców. Niestety, większość farmaceutów bagatelizuje problem.
Bandyci trzeźwo myślą
– Prowadzę aptekę od 12 lat i nigdy nie miałam żadnego napadu – mówi Anna Napierska, farmaceutka z Lidzbarka. – Nigdy nie trzymam w kasie większej gotówki, a codzienny utarg odnoszę do pobliskiego banku. Nie mam się czego obawiać – dodaje. Nawet farmaceuci, którzy w przeszłości padli już ofiarą napadu, nie zabezpieczają się teraz w jakiś szczególny sposób przed przestępcami. – To było dwa lata temu. Do mojej apteki wszedł mężczyzna, chwycił monitor od komputera i zaczął uciekać – mówi pan Rafał, który nie chce ujawniać nazwiska. – Szybko go dogoniłem. Chciałem go złapać, ale wyjął nóż więc odpuściłem – wspomina, dodając, że mimo to nie zamierza dziś inwestować w dodatkowe zabezpieczenia. Ale eksperci od kryminalistyki są innego zdania. Uważają, że brak jakichkolwiek zabezpieczeń w aptece to jak zaproszenie przestępcy do środka.
– Bandyci to trzeźwo myślący ludzie – tłumaczy prof. Bronisław Młodziejowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. – Jeśli mają dokonać napadu, kalkulują ryzyko, jakie się z nim wiąże. Wybierają miejsca słabo chronione. Czasem nawet najprostsze zabezpieczenie, jak kamera monitoringu, może sprawić, że przestępca zrezygnuje z napadu – dodaje.
Atrapa czy profesjonalny monitoring?
Prof. Młodziejowski uważa, że apteki to dla bandytów trudny orzech do zgryzienia. Głównie z racji zamontowanych na ladach szyb, chroniących farmaceutów przed zarazkami rozsiewanymi przez chorych pacjentów.
– Przestępca, który chce obrabować jakieś miejsce, musi najpierw obezwładnić personel. Taka szyba stanowi barierę, która wymaga od niego odpowiednich narzędzi. Bandyta z pewnością nie przyjdzie do apteki uzbrojony w nóż czy pałkę. Wybierze raczej pistolet. Broń palna jest o wiele trudniejsza do zdobycia. Bandyci, którzy nie mają dostępu do broni palnej, wybiorą obiekt pozbawiony takich szyb – wyjaśnia prezes Młodziejowski. Dlatego najlepszym zabezpieczeniem przed bandytami jest zainstalowanie w
aptece monitoringu i wynajęcie firmy ochroniarskiej.
– Za ok. 100 zł można też kupić ruchomą atrapę kamery, która będzie działać na zasadzie straszaka – mówi Paweł Zawadzki, właściciel firmy oferującej zabezpieczenia antywłamaniowe. – Potencjalnego napastnika może odstraszyć także głośny sygnał alarmowy, uruchamiany w trakcie napadu przez pracownika apteki. Instalacja takiego urządzenia to wydatek rzędu 300 zł. Podstawowy monitoring, złożony z jednej kamery cyfrowej podłączonej do urządzenia rejestrującego obraz, to koszt ok. 1 tys. zł – Abonament w firmie ochroniarskiej i zamontowanie przycisku antynapadowego to wydatek 200-800 zł miesięcznie. Nie są to duże pieniądze, zważywszy, że taka inwestycja może uratować nam życie – dodaje. Aptekom czynnym całą dobę poleca montaż dodatkowej kamery przy okienku. Należy też w widocznym miejscu umieścić napis, że obiekt jest monitorowany.
Nie panikować, nie grać bohatera!
Jednak nawet najlepsze i najdroższe zabezpieczenia nie uchronią apteki w stu procentach przed napadem. Dlatego, jeżeli dojdzie już do takiej sytuacji, personel powinien umieć się zachować tak, by nie prowokować napastnika i zapewnić sobie, a także pacjentom znajdującym się w aptece maksimum bezpieczeństwa.
– Po pierwsze nie należy panikować – mówi nadkom. Maciej Milewski z opolskiej policji. – Najlepiej nie rozmawiać z napastnikiem i wykonywać jego polecenia. Próby bohaterskich zachowań mogą skończyć się tragicznie. Po drugie należy unikać jego wzroku, bo może uznać to za próbę ataku. Jeśli bandyta będzie czuł, że panuje nad sytuacją, będzie spokojniejszy, a jego zachowanie bardziej przewidywalne – dodaje. Policja podkreśla, że nie należy samemu próbować obezwładnić napastnika. Narażamy się wówczas na niebezpieczeństwo utraty życia, a do tego grozi nam sprawa w sądzie o przekroczenie obrony koniecznej. W naszym prawie wciąż funkcjonuje bowiem zapis, mówiący, że osoba broniąca się powinna używać adekwatnych środków do tych, jakimi dysponuje napastnik. Jeśli więc zostaniemy napadnięci przez bandytę uzbrojonego w nóż, to użycie do obrony pistoletu, nawet jeśli mamy na niego pozwolenie, może skończyć się dla nas więzieniem.