autorka: Agnieszka Borowska
psycholog, członkini Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej
Dorosłym łatwiej jest zmobilizować się i dostosowywać do wymogów lekarskich. Stosowanie restrykcyjnej diety, powtarzanie przykrych badań, czy wreszcie przyjmowanie niesmacznych leków, osoba dojrzała jest w stanie zracjonalizować perspektywą wyzdrowienia. Maluchy jednak przeżywają chorobę inaczej niż dorośli.
Dziecko przez pierwsze sześć do dziewięciu miesięcy karmione jest piersią. Melanie Klein, słynna psychoanalityczka dziecięca, twierdzi, że przez pierwsze cztery miesiące dziecko nie rozróżnia siebie i matki jako oddzielnych bytów. Postrzega siebie i matkę jako jedną osobę. Potem następuje okres, w którym widzi tzw. obiekty częściowe – twarz, pierś, rękę. Jednocześnie zaczyna kojarzyć pierś matki jako dobrą, ciepłą, dającą poczucie bezpieczeństwa, nasycenia i dobrostanu. W momencie, gdy ta pierś nie nadchodzi, powoduje to frustrację u dziecka, bo nie dostaje pokarmu wtedy, kiedy chce. Wówczas pierś postrzegana jest przez malucha jako zła. Dla niedojrzałego aparatu psychicznego dziecka niemożliwe jest jeszcze zrozumienie, że ta sama dobra, karmiąca pierś może być jednocześnie frustrująca i niedająca czegoś pożądanego. Stąd ujawnia się miłość i przywiązanie do matki karmiącej oraz silne impulsy agresywne i niszczycielskie wystosowane do matki frustrującej. Naturalną konsekwencją jest więc projektowanie agresywnych uczuć również na inne osoby, bo trudno jest dziecku jednocześnie kochać i nienawidzić najważniejszą osobę, od której zależy.
Taka sytuacja powtarza się w późniejszym życiu. Dziecko przeżywając niewygodę choroby, dostaje od osoby dorosłej, na ogół rodziców, leki, które często są dla niego niesmaczne, a czasem wręcz wstrętne. Mały pacjent znajduje się w podwójnie trudnej sytuacji, bo nie dość, że ma objawy somatyczne, jak: gorączka, wysypka, osłabienie, to z drugiej strony podsuwa mu się niedobre leki. Wówczas w przeżywaniu dziecka może pozostać wrażenie, że choroba jest podwójnie opresyjnym doświadczeniem: opiekun/matka nie daje nic dobrego, nakazuje leżenie w łóżku, podaje niesmaczne leki, zachęca do wizyty u lekarza. Wszystkie te czynności – szczególnie przyjmowanie niedobrych leków – są dla dziecka sytuacją opresyjną, być może nawet traumatyczną. Psychologicznie sytuacja zmienia się, gdy leki podawane dziecku, mają określone smaki, najlepiej dobrze się maluchowi kojarzące. Istnieją nie tylko syropy smakowe, ale też środki w postaci lizaków czy cukierków. Mają nie tylko atrakcyjny smak, ale też kolor nie kojarzący się z lekarstwem. Korzystanie z atrakcyjnych dla dziecka postaci leków o przyjemnym smaku i zapachu zmienia przebieg leczenia. Nawiązując do psychoanalitycznego rozumienia rozwoju dziecka, warto pamiętać, że choroba nie będzie się już kojarzyła dziecku wyłącznie z niewygodą i trudami przyjmowania nieprzyjemnych leków, których znaczenie przyjmowania znają jedynie lekarze i rodzice.
W sytuacji, gdy dziecko ma szansę doświadczyć choroby, z jednej strony ograniczającej, a z drugiej jednak przyjemnej i miłej, to może dawać nadzieję na przyszłość. Młody człowiek ma zapisane w doświadczeniu wystarczająco dobre cechy choroby, które złagodziły trudność w przeżywaniu oraz dały przyjemny akcent w danym momencie. Szczególnie dzieci młodsze nie mają poczucia czasu i wydaje im się, że coś, co teraz trwa, nigdy się nie skończy, a to potęguje przeżywanie buntu wobec zaleceń lekarza. Leki o wyraźnych, przyjemnych smakach ułatwiają chorowanie „tu i teraz” oraz wspierają w wytrwałości przy dłuższych stanach chorobowych.
Jak postrzegasz rzeczywistość?
Jak czytać wyniki badań?