Gorączka występuje nie tylko u ludzi, ale jest rozpowszechniona również w świecie zwierząt. Wpływa pozytywnie na wytwarzanie mediatorów stanu zapalnego, mobilizację komórek odpornościowych, a także hamuje procesy metaboliczne drobnoustrojów chorobotwórczych. Nie jest więc odrębną chorobą, a jedynie objawem – co warto w tym miejscu mocno podkreślić! – zwiększającym szanse na przeżycie ciężkiej choroby. Niestety, w epoce rozwiniętego leczenia przyczynowego infekcji i zatruć, objawem coraz częściej uznawanym za niepożądany.
Okresy narastania gorączki
Za utrzymanie względnie stałej temperatury ciała odpowiada ośrodek termoregulacji zlokalizowany w podwzgórzu, sterujący zróżnicowanymi mechanizmami fizjologicznymi.
Substancje wywołujące gorączkę, zwane pirogenami (najczęściej zewnątrzustrojowe, na przykład: toksyny lub metabolity wirusowe i bakteryjne) stymulują w drodze złożonych procesów syntezę
prostaglandyny E2, podnoszącej poziom nastawienia termoregulacji. Należy dodać, że te same czynniki, które pobudzają wydzielanie prostaglandyny E2, powodują wydzielanie substancji będących naturalnymi kriogenami (na przykład wazopresyna argininowa), dzięki którym maksymalny wzrost temperatury ciała jest ograniczony.
Rozpoczyna się wtedy okres narastania gorączki, w którym dochodzi do wzmożonego wytwarzania ciepła, głównie poprzez skurcze mięśni, co jest odbierane jako dreszcze, oraz ograniczonej wymiany cieplnej z otoczeniem. Skóra staje się blada, sucha, chory zaś zwykle kuli się pod kocem, by zmniejszyć efektywną powierzchnię ciała. Z drugim okresem, tzw. szczytowym, mamy do czynienia wówczas, gdy temperatura ciała osiągnie wartość, na jaką został nastawiony „termostat” podwzgórzowy; wtedy oddawanie ciepła – głównie przez rozszerzenie naczyń skórnych – zrównuje się z jego wytwarzaniem. W trzecim okresie, tzw. zejściowym, gdy po zastosowanym leczeniu punkt nastawienia temperatury obniżył się, organizm intensywnie oddaje ciepło nagromadzone poprzednio, zwykle obficie się pocąc.
Pomiar ciepłoty ciała
Wiarygodny i dokładny pomiar ciepłoty ciała stanowi nadal nie lada problem, zależy bowiem od wielu czynników zewnętrznych i wewnętrznych.
Mitem jest, że zdrowy człowiek ma temperaturę 36,6 st. C, a wszelkie odstępstwa są już gorączką. Ciepłota ciała zmienia się w zależności od pory dnia (najniższa jest rano, w ciągu dnia może wzrastać o 0,5 st. C), płci, wieku, wilgotności i temperatury otoczenia czy aktywności fizycznej. Niezwykle istotne jest dobranie odpowiedniego miejsca pomiaru tak, aby możliwie dokładnie ocenić temperaturę jak najbardziej zbliżoną do ciepłoty głębokiej ciała oraz aby w możliwie największym stopniu zminimalizować opóźnienie oceny narastania gorączki. W praktyce stosujemy pomiary pod pachą – wiarygodne w przypadku noworodków i dzieci starszych, w jamie ustnej lub odbytnicy, a ostatnio coraz więcej zwolenników zyskuje pomiar temperatury błony bębenkowej. Jest szybki i wygodny, niestety obarczony stosunkowo wieloma błędami (ewentualna obecność woskowiny w przewodzie słuchowym, możliwość trwania zapalenia ucha środkowego, trudność w odpowiednio dokładnym i powtarzalnym ustawieniu termometru dousznego, itp.). Dla celów praktycznych
istotne jest, by dokonywać pomiarów w sposób powtarzalny, tj. przy wykorzystaniu tej samej metody. Interpretując wyniki pamiętajmy, że zakres prawidłowej ciepłoty różni się dość znacząco w zależności od miejsca pomiaru np. w odbytnicy zwykle jest o 0,5 st. C wyższy niż pod pachą.
Wiarygodny wskaźnik?
Osobie gorączkującej należy zapewnić wyrównanie wzmożonego zapotrzebowania wodno-elektrolitowego i kalorycznego, komfort cieplny dostosowany do fazy procesu gorączkowego oraz – ewentualnie –
leki przeciwgorączkowe w stosownych dawkach. Obserwujemy, że
ibuprofen w dawce 10mg/kg masy ciała
silniej i na dłuższy czas obniża gorączkę niż paracetamol w dawce 15mg/kg masy ciała. W badaniach trudno znaleźć potwierdzenie dla często stosowanego w praktyce łączenia leków przeciwgorączkowych, nasila się wtedy ryzyko działań niepożądanych. Wysokość gorączki, a także dynamika jej spadku po zastosowaniu leków przeciwgorączkowych, nie jest wiarygodnym wskaźnikiem przyczyny i ciężkości zakażenia. W ocenie klinicznej najistotniejsza jest ocena stanu ogólnego dziecka, a zwłaszcza jego poprawa po spadku temperatury ciała. Oznacza to, że jeśli po obniżeniu gorączki dziecko nadal wygląda na ciężko chore – to tak w istocie jest. Nie należy koncentrować się na mierzeniu gorączki. Jeżeli pacjent dobrze znosi podwyższoną temperaturę ciała, potraktujmy ją jak dobroczynny mechanizm obronny. Jeśli wyraźnie cierpi z jej powodu – zapewnijmy mu komfort przez zastosowanie leków przeciwgorączkowych. Proszę pamiętać, że
gorączka jako taka – nawet nasilona do ponad 41,5 st. C – rzadko daje niebezpieczne powikłania u dzieci nie obciążonych chorobami przewlekłymi, a możliwe i będące istotą fobii uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego (jakże częste stwierdzenie rodzica małego pacjenta: „Doktorze, bo mu się mózg uszkodzi!...”) są zwykle spowodowane samym zakażeniem i wystąpiłyby w danym przypadku nawet przy braku gorączki.