Philippe Starck nazwał je „duchami Ludwika”. Poza kształetem nawiązującym do odległej epoki, meble te są całkiem inne. Nie tylko wykonano je z odmiennego materiału, ale tez daleko im do „ludwikowej” wygody i przytulności.
Styl Ludwika XV, najbardziej ozdobny w historii meblarstwa, znowu jest na czasie. Jakby na przekór minimalizmowi, chłodnym i surowym wnętrzom, ciemnym ścianom i geometrycznym formom. Nie tylko projektuje się nowoczesne meble zainspirowane „ludwikami”, ale też wykonuje repliki oryginalnych, osiemnastowiecznych wzorów. To głównie nimi urządza się reprezentacyjne pokoje i rezydencje. W polskich i zagranicznych galeriach oraz domach aukcyjnych sprzedaje się także pochodzące z XIX wieku kopie mebli w stylu Ludwika XV. Przykładowo za parę foteli z XIX lub z początku XX wieku płaci się dziś ok. 2 tys zł.
Historia trzech panów
Na oryginalne „ludwiki” rzadko kto może sobie pozwolić. Najdroższe są te, na których zachowała się oryginalna sygnatura ich twórców: słynych ebenistów – Charlesa Andre Boulle, Bernarda II Van Risenburgha (BVRB) oraz Jeana Francoisa Oebena. Już sto lat temu sprzedawano je za tysiące dolarów takim milionerom, jak Rotschold czy Doris Duke. Dziś płaci się za nie nieporównywalnie więcej. W 2003 r. na aukcji w Christies w Nowym jorku sprzedano dwa meble z okresu Ludwika XV, jeden za 4,6 mln dolarów, drugi – sygnowany BVRB – za jedyne 3,03 mln dolarów.
Styl władców
We Francji narodziło się kilka stylów o wspólnej nazwie „ludwiki”. Był Ludwik XIV, XV, XVI i dziewiętnastowieczny Ludwik Filip. Wszystkie nosiły nazwy od imion władców, za panowania których powstawały. Najpiękniejsze były meble w stylu Ludwika XV. Nigdy wcześniej ani potem meblarstwo nie przyjęło tak pięknych i wyszukanych wzorów.
Francja przechodziła wówczas okres prosperity, a dwór królewski i faworyta króla, Markiza de Pompadour, dyktowali Europie, jak żyć, ubierać się i urządzać swoje rezydencje. W pałacach budowano niewielkie pokoje, przytulne i jasne. Takie, w których znudzeni i szukający wygody arystokraci czuli się komfortowo. Najpopularniejsze były buduary, gabinety i pokoje muzyczne. Na ścianach w złoconych ramach umieszczano malowidła, boazerie lub tkaniny – koniecznie Arras lub Beauvais, na których tkane były sceny rodzajowe. Obowiązkowo wszędzie wieszano lustra.
Zakrzywione i złocone
Meble również były niewielkie, fantazyjne, lekkie i wyszukane. Żaden ich kształt nie mógł być prosty, żadna linia, płaszczyzna, noga od stołu czy krzesła. Wszystko musiało być zakrzywione, rzeźbione i złocone, zdobione liśćmi akantu lub muszlami. Ponieważ artyści pracujący na potrzeby dworu mieli niczym nieograniczone zasoby finansowe, wspaniałe sekretarzyki, szafy czy szyfoniery wykonywali z najdroższych, egzotycznych gatunków drewna: różanego, satynowego, palisandru i amarantu. Nierzadko zdobili je kosztownymi kamieniami, takimi jak agat, onyks, jasper czy lapis-lazuli. Jakby tych złoceń, kamieni i rzeźb było mało, meble dodatkowo zdobiono intarsją (wzorem ułożonym z różnych gatunków drewna), inkrustacją (z elementami z kości słoniowej lub macicy perłowej). Modna była też marketeria stosowana w najbardziej luksusowych i kosztownych sprzętach. To rodzaj intarsji wykorzystującej różne metale, a także barwiony szylkret, mosiądz, cynę, srebro, a nawet zwierzęce rogi.
Często wzorowano się na modnej wówczas sztuce chińskiej. Stąd popularne były smoki, ptaki, krajobrazy i pagody. Z Chin przejęto także umiejętność wytwarzania z żywicy laki, którą warstwami nakładano na drewnianych szkieletach mebli. Popularnym motywem były też singerie, czyli delikatna biżuteria.
Kolejne wcielenia
Współczesne repliki „ludwików nie są ani tak ozdobne, ani tak wyszukane w formie, jak dawniej. Nie pokrywa się ich już raczej kością słoniową czy złotem, ale aby je unowocześnić, obija się oryginalnymi tkaninami, maluje na intensywne kolory lub pokrywa nadrukami. W ten sposób nabierają nowoczesnego charakteru i znakomicie komponują się we współczesnych wnętrzach.