Biegaj na bosaka!

 5 minut

Choć o tym, że można biegać boso, wiadomo od lat, prawdziwe zamieszanie wybuchło dopiero po publikacji książki „Urodzeni biegacze” Christophera McDougalla. Jej autor powołując się na naukowe badania dowodzi, że za kontuzje biegających sportowców odpowiada nowoczesne obuwie, które upośledza stopę, przesadnie ją amortyzując. Jego recepta? Wybierać buty o jak najmniejszej amortyzacji lub biegać boso. „Do 1972 r., kiedy Nike wymyśliło nowoczesne buty sportowe, ludzie biegali w obuwiu na cienkiej i twardej podeszwie, dzięki czemu mieli silniejsze stopy i dużo rzadziej doznawali kontuzji” – cytuje McDougall prof. Daniela Liebermana, biologa ewolucyjnego z Harvardu.

Bieganie w zgodzie z naturą

Lieberman jest jednym z tych naukowców, którzy stoją po stronie „naturalnego biegania”. Dowodził on w magazynie „Nature”, że biegając w obuwiu na amortyzatorach, prawie zawsze upadamy na piętę, dopiero potem przenosząc ciężar ciała na resztę stopy. Dla nóg i całego ciała lądowanie na pięcie to poważny wstrząs. Lieberman porównuje go do wielokrotnego uderzenia młotkiem z siłą równą dwu-trzykrotnej wadze naszego ciała! Profesor porównał sposób biegania Amerykanów od dziecka biegających w butach i Kenijczyków biegających boso. Okazało się, że biegając boso, lądujemy głównie na śródstopiu, dzięki czemu nasze ruchy są sprężyste i nie narażają naszego ciała na niebezpieczne naprężenia. Natomiast biegając w butach, często uderzamy w podłoże piętą, co może być przyczyną rozmaitych urazów. „Kiedy przyjrzeć się budowie ludzkiej stopy, widać, że jej podbicie tworzy łuk. To skuteczny amortyzator, który jak sprężyna łagodzi siłę uderzenia o ziemię. Kiedy jednak zamkniemy go w bucie i osłabimy amortyzowaną podeszwą, nie ma prawa działać” – dowodzi profesor.

McDougall cytuje w swojej książce również innych naukowców – m.in. przywołuje badania dra Bernarda Martiego, opublikowane w „The American Journal of Sports Medicine”. Wyniki analizy urazów odniesionych przez ponad 4 tys. biegaczy w berneńskim wyścigu na 15 km, pokazały, że kontuzje odniosła prawie połowa z nich. Dr Marti postanowił sprawdzić, czym były one spowodowane. Okazało się, że zależały od… ceny butów. Biegacze w dobrze amortyzowanych butach kosztujących ponad 95 dolarów byli ponad dwukrotnie bardziej narażeni na urazy niż ci, którzy biegli w tanim i twardym obuwiu.

– Obecnie większość ludzi sądzi, że bieganie boso boli i jest niebezpieczne. Jednak naprawdę można biegać boso nawet po najtwardszej powierzchni bez narażania się na ból czy dyskomfort – twierdzi profesor Lieberman. – Jeśli jednak całe życie biegasz w butach, możesz potrzebować nieco czasu, aby przyzwyczaić swoje ciało do biegania boso – dodaje

Spacer po trawie

Jan Sterlach, absolwent warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego biorący udział w wielu biegach, uważa, że jogging boso jest ciekawą alternatywą dla biegaczy, ale nie jest to propozycja dla każdego. – Niedzielni biegacze powinni ostrożnie podchodzić do mody na bieganie boso – ostrzega. Przywoływani w książce McDougalla biegacze z Afryki czy Ameryki Południowej, od dziecka chodzą boso, ich stopy przyzwyczajone są do kontaktu z twardym i szorstkim podłożem. Dla naszych nóg, od dziecka ubieranych w buty, może nie być to przyjemne doświadczenie – zaznacza. Ale dodaje: jeśli chcemy spróbować swoich sił z „natural running” dobrze jest zacząć najpierw chodzić boso, po trawie czy piasku, dopiero potem po twardszych powierzchniach. Trzeba „wyczuć” swoje stopy i to jak reagują na chodzenia na bosaka. Można też biegając nawet w butach, starać się odciążać pietę i biegać bardziej środkiem stopy. Jeśli zdecydujemy się zdjąć do biegania buty trzeba biec uważnie – wybierać drogi, które wcześniej „rozpoznamy” i będziemy widzieli, że nie napotkamy na przeszkody – twarde korzenie, szkła, żwir – tłumaczy Sterlach. Bieganie po twardych powierzchniach jest możliwe, ale dopiero wtedy, gdy nasze stopy przystosują się do barku obuwia i wyrobią sobie „ochronną” warstwę.

Stopa Yeti

Dla wszystkich, którzy chcą spróbować swoich sił w bieganiu boso, ale boją się rzucić na głęboką wodę z pomocą przychodzą producenci obuwia, którzy dostrzegli potencjał nowej mody. Na rynku pojawiły się Vibram Five Fingers, które wyglądają trochę jak stopa Yeti. To pięciopalczasta krótka „skarpetka”, z grubszą gumową bieżnikowaną podeszwą. Ich producenci zapewniają, że biegacz czuje się w nich jak dziecko biegające po gołej ziemi. Obuwie ma stymulować mięśnie stóp, jest bardzo elastyczne i dobrze „trzyma się” ziemi, zaprojektowano je pod kątem rozwijania utrwalonej przez ewolucję, naturalnej mechaniki ruchu wynikającej z anatomii stopy. Ci, którzy testowali produkt, twierdzą, że zapewnia równowagę i poprawia sylwetkę. Z wierzchu mają „oddychający” materiał. Podeszwa chroni przed poślizgnięciem. Buty nadają się nie tylko do biegania, ale i do uprawiania trekingu, sztuk walki, czy nawet jogi.

Zobacz też

Menu dla cery, włosów i paznokci

Zbilansowane menu seniora

Menu na wsparcie oczu

Wielkanoc w wersji light

Grzyby w roli głównej