Alarm smogowy

 7 minut

autorka: Jolanta Molińska
dziennikarka, publikuje m.in. na łamach „Newsweek’a”, „Focus’a” i Gazeta.pl

O fatalnej jakości powietrza, którym w Polsce oddychamy, mówi się od ledwie kilku lat. Świadomość w tym zakresie jest u nas jeszcze stosunkowo niewielka, choć szybko rośnie, przede wszystkim dzięki mediom. Bardzo dużą rolę w informowaniu za ich pośrednictwem o niebezpieczeństwach związanych z tym, czym oddychamy, odgrywają organizacje pozarządowe. Ciągle jednak więcej się u nas w sprawie smogu mówi, niż robi. Dla porównania w innych krajach Europy pierwsze działania mające na celu poprawę jakości powietrza podejmowano już dziesiątki lat temu (choćby w Londynie – patrz: infografika), a Unia Europejska około 30 lat temu wprowadziła prawne regulacje dotyczące tego zagadnienia.

Po czym poznać smog?
Dużego zanieczyszczenia nie sposób przegapić. Smog dostrzegamy gołym okiem – połączenie mgły i szkodliwych dla zdrowia pyłów sprawia, że ograniczona jest widoczność. W tej „zawiesinie” szczególnie groźne są pyły oznaczone symbolami PM10 i PM2,5. Liczby mają dawać wyobrażenie o maksymalnej wielkości wchodzących w ich skład cząsteczek organicznych i nieorganicznych substancji – toksyn, metali ciężkich, alergenów itp.

Skąd się one biorą? Specjaliści szacują, że w Polsce za połowę, jeśli nie większość zanieczyszczeń odpowiedzialne jest ogrzewanie domów słabej jakości opałem i korzystanie z przestarzałych pieców. Czym większa miejscowość, tym większy jest udział spalin z samo hodów w psuciu powietrza. Swoje „dokłada” także przemysł.

Zawartość pyłów w powietrzu mierzy się w mikrogramach na metr sześcienny – µg/m3. Unia Europejska dla pyłów drobnych ustaliła następujące dopuszczalne poziomy: dla PM10 – 50 µg/m3 (dobowy) i 40 µg/m3 (średni – roczny), a dla PM2,5 – 25 µg/m3 (średni – roczny). W zaleceniach Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wartości te są właściwie takie same, ale dotyczą stężeń dobowych.

Tym, na co jednak zwraca się największą uwagę, są normy, przy których władze ostrzegają obywateli, że powietrze jest złej jakości. W Polsce tzw. alarm smogowy ogłasza się, gdy PM10 osiąga poziom dobowy 300 µg/m3. Na Słowacji – 150 µg. Szwajcarom i Czechom wystarczy 100 µg, Węgrom tyle samo, ale poziom zanieczyszczenia musi się utrzymywać przez dwa dni, Francuzi alarmują przy 80 µg, Włosi – przy 75, Belgowie – przy 70.

Więcej zawałów, więcej zgonów…
Alarm oznacza, by – jeśli to nie jest konieczne – raczej nie wychodzić z domów. Jest ostrzeżeniem dla dzieci i osób starszych oraz chorych, których samopoczucie może się w takich warunkach pogorszyć. Wysokie stężenie pyłów sprawia, że częściej dochodzi do zawałów serca i udarów mózgu. Dowiedli tego lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca prowadzący badania w Aglomeracji Śląskiej. Okazało się, że w czasie, gdy powietrze jest złej jakości, do szpitali trafia o 12 proc. więcej osób z zawałem serca, o 16 proc. więcej z udarem mózgu i o 18 proc. – z zatorowością płucną. Z przeanalizowanych danych wynikało też, że w czasie, gdy ogłaszany jest alarm smogowy, umieralność wzrasta o 6 proc.

Zanieczyszczone powietrze pogarsza samopoczucie osób, które zmagają się z alergiami, astmą czy innymi chorobami układu oddechowego. Sprawia, że ciężej przechodzimy infekcje – nawet zwykłe przeziębienia, na które jesteśmy narażeni szczególnie właśnie od później jesieni do wczesnej wiosny, czyli dokładnie w okresie, w którym pogarsza się jakość powietrza.

Strony: 1 2