Aktualności

13.07.2017

7 minut

W polskich aptekach zmiany – a jak jest za granicą?

autorka: Jolanta Molińska
dziennikarka, publikuje m.in. na łamach „Newsweek’a” i „Focus’a”

Podpisana przez Prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacja prawa farmaceutycznego wprowadziła sporo zmian istotnych dla osób, które planują otworzyć aptekę. Jakie są najważniejsze nowości? Na jedną placówkę na terenie danej gminy nie może przypadać mniej niż 3 tys. mieszkańców. Nowej apteki nie można otworzyć bliżej niż 500 m od miejsca, w którym już znajduje się inna. Jeden właściciel nie może mieć więcej niż cztery placówki oraz musi mieć wykształcenie farmaceutyczne (to samo dotyczy wspólników czy partnerów w spółkach posiadających tego typu placówki). Ten ostatni zapis sprawił, że znowelizowane prawo jest potocznie nazywane zasadą „Apteka dla Aptekarza”.

Nowelizacja zbiera skrajne recenzje. Jedni przyznają, że prawo w obecnym kształcie jest wymierzone w wolność gospodarczą, inni cieszą się, że wreszcie przepisy staną po stronie małych podmiotów, które nie były wystarczająco konkurencyjne w porównaniu z „dużymi graczami”.
Choć tak naprawdę wszystko zweryfikuje czas, zmiany w polskim prawie są dobrą okazją, by przyjrzeć się temu, jak rynek aptek jest regulowany w innych krajach Europy.

Brytyjska wolność
W Wielkiej Brytanii właścicielem apteki może być każdy, ale personel to oczywiście farmaceuci. Zdecydowana większość podmiotów należy jednak do sieci Boots UK Ltd (ok. 70 proc.), pozostałe – do mniejszych sieci. Rzadko trafiają się apteki prywatne. – W przypadku sieci aptecznych na każde trzy apteki musi być jeden farmaceuta nadzorujący, który będzie dbał o utrzymanie wysokich standardów. Bo o ile rynek jest tam bardzo agresywny, jego cechą jest jednocześnie wysoka jakość – mówi Piotr Merks, prezes zarządu Piktorex Sp. z.o.o., dyrektor zarządzający Aegate Limited Polska, wykładowca CM UMK w Bydgoszczy, który pracował dla wielu aptek w Wielkiej Brytanii.  W brytyjskich regulacjach dotyczących aptek brak jest wymogów co do ich liczby na mieszkańca czy odległości między nimi. Rynek jest więc duży, a znaczącym kryterium, którym kierują się pacjenci przy wyborze konkretnej placówki, jest jakość obsługi, a w szczególności poziom opieki farmaceutycznej.

Niemiecki porządek
U naszego zachodniego sąsiada właścicielem apteki może być tylko farmaceuta, w dodatku musi posiadać zezwolenie na prowadzenie takiego rodzaju działalności. Jego obowiązkiem jest przynależność do branżowego samorządu. – Pozycja aptekarzy w Niemczech jest bardzo silna. To oni „trzęsą” całym rynkiem – twierdzi Piotr Merks. W rękach jednego farmaceuty-biznesmena nie mogą być skupione więcej niż cztery apteki – jedna główna i trzy „podległe”. Nie ma za to ograniczeń geograficznych czy demograficznych.

Pod względem kwestii właścicielskich  podobnie jak w Niemczech jest np. w Szwajcarii. Aby otrzymać licencję na prowadzenie apteki w tym kraju, trzeba mieć nie tylko ukończone studia, ale i odbytą praktykę zawodową oraz regularnie się dokształcać.

Nordycka różnorodność
Fiński rynek aptek cechuje tzw. wysoki próg wejścia. Właścicielami aptek mogą być tylko farmaceuci, którzy w dodatku muszą uzyskać licencję. Jest ona przyznawana na określony czas. Ale to nie koniec. Zgodnie z fińskim prawem traci się licencję na prowadzenie apteki w momencie ukończenia 68. r.ż. – W praktyce często biznes aptekarski jest dziedziczony – mówi Piotr Merks.

Jeden właściciel, podobnie jak w Niemczech, może mieć jedną aptekę główną i maksymalnie trzy „podległe”. W Finlandii prężnie działa też samorząd aptekarski, który jednocześnie współpracuje bardzo ściśle z rządem.

Zupełnie inaczej sprawa ma się w Norwegii. Tam w 2001 r. na ryku doszło do rewolucji. Zlikwidowano restrykcyjne przepisy, dając właścicielom aptek bardzo dużą wolność. W wyniku przeprowadzonych zmian dziś ten rodzaj działalności mogą prowadzić w Norwegii osoby pozbawione kierunkowego wykształcenia. Warunkiem jest uzyskanie pozwolenia na prowadzenie apteki i zatrudnienie farmaceutów. Większość rynku (ponad 80 proc.) obecnie kontrolowana jest przez trzy największe sieci. W liczbie i rozmieszczeniu aptek nie ma żadnych ograniczeń.

Spore zmiany przeszedł też rynek aptek w Szwecji. Siedem lat temu otwarto tam pierwszą aptekę niebędącą własnością państwowej sieci Apoteket AB. Sieć ta była wcześniej monopolistą na rynku. Dziś jest właścicielem części aptek, ale większość placówek została „uwolniona”, czyli wystawiona na sprzedaż. Na kupno zdecydowali się głównie duzi gracze. Równocześnie zaczęto otwierać nowe placówki, także w małych miejscowościach, gdzie do tej pory ich nie było. Po początkowym wzroście liczby aptek zaczęto zamykać te, które okazały się nierentowne.

U południowych sąsiadów
W Czechach i na Słowacji właściciel apteki nie musi mieć wykształcenia farmaceutycznego. W obydwu tych krajach do prowadzenia tego typu działalności gospodarczej trzeba posiadać specjalną licencję. Jednym z warunków jej uzyskania jest zatrudnienie personelu, który legitymuje się dyplomem ukończenia studiów farmaceutycznych.

Jeśli spojrzymy dalej, na południe Europy, trafimy na państwo, które kilka lat temu przerabiało – co do kierunku – podobne zmiany, jakie dziś na polskim rynku farmaceutycznym dyktuje nowe prawo. To Węgry, w których pod koniec 2010 r. uchwalono m.in., że farmaceuci muszą mieć większościowy udział w aptekach i – co chyba najważniejsze – przepis ten dotyczył nie tylko nowych aptek, ale też tych już istniejących. Ich właściciele dostali sześć lat na wprowadzenie zmian w strukturze właścicielskiej, z zastrzeżeniem, że już po trzech latach 25 proc. aptekarskiego biznesu miało znajdować się w rękach osoby z wykształceniem farmaceutycznym. Węgrzy ograniczyli też działalność sieci aptek poprzez zapisy, według których jeden właściciel może mieć maksymalnie cztery placówki, a w miejscowości do 20 tys. mieszkańców – jedynie dwie. Wprowadzono też kryteria demograficzne (4-4,5 tys. mieszkańców na aptekę, w zależności od wielkości miejscowości) oraz geograficzne (odległości między podmiotami muszą wynosić 250-300 m, w zależności od wielkości miejscowości) i nakaz udziału w konkursie na otwarcie nowej apteki.

Inne kraje
Francuzi dają prawo do otwierania aptek tylko farmaceutom ze specjalną licencją. Ubiegać się o nią mogą osoby z doświadczeniem zawodowym (6 miesięcy stażu plus 6 miesięcy pracy w aptece stacjonarnej). Należy też spełnić kryterium demograficzne: placówka może powstać w gminie, która ma 2,5 tys. mieszkańców, a następna będzie mogła tam zostać otwarta dopiero, gdy liczba mieszkańców przekroczy 7 tys. W dodatku jeden farmaceuta może być właścicielem lub współwłaścicielem tylko jednej placówki.

W Hiszpanii obostrzenia są podobne. Aptekę może otworzyć farmaceuta, który bierze udział w programie ustawicznego dokształcania. Musi jednak przy planowaniu swojego biznesu wziąć pod uwagę ograniczenia demograficzne i geograficzne.

Również we Włoszech obowiązuje zasada, że apteka należy tylko do aptekarza. Kraj ten powołuje się na bogatą tradycję i długą historię zawodu. To tu pod koniec XV w. prawem ustanowionym przez papieża określono m.in., w jakiej odległości od siebie mogą powstawać apteki, jakie powinny być ceny sprzedawanych w nich medykamentów oraz jakie obowiązki i prawa ma farmaceuta.


Autor: „Łukasz Kuźmiński”
redaktor naczelny „Farmacji Praktycznej”

Inne artykuły tego autora

Poprzedni artykuł

Polscy uczeni odkryli nowe właściwości oliwy z oliwek

Następny artykuł

W Polsce wzrasta zachorowalność na raka jelita grubego

Polecane dla Ciebie

Szkolenia