Skrót informacji
Z psychologicznymi skutkami takiego kataklizmu, jak powódź, niektórzy zostają nawet na kilka lat. Odpowiednie wsparcie w pierwszych chwilach może złagodzić konsekwencje tak trudnego przeżycia. Pomóc mogą także bliscy i znajomi – mówi Lucyna Kicińska z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, pedagog, terapeuta narracyjny, suicydolog.
Od niemal 2 tygodni południowo zachodnia część Polski zmaga się z powodzią i jej skutkami. Według szacunków w województwie lubuskim bezpośrednio powodzią dotkniętych zostało 1 610 osób – również tam, gdzie woda już ustąpiła. Powodzią dotkniętych zostało też ponad 52 tys. Dolnoślązaków. W Dolnośląskiem zalane lub uszkodzone są 7354 budynki mieszkalne.
Lucyna Kicińska zauważyła, że nawet „zwykli” ludzie, np. rodzina, przyjaciele, znajomi, mogą udzielić wsparcia psychologicznego ofiarom trudnych sytuacji.
„Pierwszej pomocy psychologicznej może udzielić każdy z nas – niekoniecznie muszą to być psychotraumatolodzy czy inni specjaliści. Nadal znajdujemy się w tym właśnie momencie, w którym tzw. zwykli ludzie mogą wiele zdziałać. Tego typu wstępna pomoc nie zawsze pozwoli całkowicie uniknąć konieczności korzystania później z fachowego wsparcia, ale to bardzo ważny element naszej reakcji” – podkreśliła Lucyna Kicińska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, członkini Zespołu Roboczego ds. Prewencji Samobójstw i Depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia. Od wielu lat jest związana z organizacjami pozarządowymi specjalizującymi się w pomocy telefonicznej i online dzieciom i dorosłym w trudnych sytuacjach życiowych.
W rozmowie z PAP Kicińska sugerowała, by wychodzić z pomocą do potrzebujących i zachować uważność. „Nie czekajmy, aż ktoś zwróci się po pomoc. Zapraszajmy do rozmowy” – mówiła. Wymieniła też „kilka prostych kroków”, których warto przestrzegać, wspierając psychicznie ofiary klęsk żywiołowych.
„Pierwszy krok nazywa się 'zauważ', w którym bliska osoba czy znajomy może podejść i powiedzieć np., 'wiem, czego doświadczyłeś, domyślam się, że wiele się teraz u ciebie dzieje, porozmawiajmy o tym'" – mówi Kicińska. A kiedy ktoś zacznie opowiadać o swoich kłopotach, np. o tym, że nie może w nocy spać – można przejść do drugiej fazy, która nazywa się „zapytaj”.
„Pytamy: 'Czego potrzebujesz? Co w tej chwili jest dla ciebie najtrudniejsze? Co cię najbardziej przeraża? Czy próbowałeś poradzić sobie z tym problemem?'. Jeśli ktoś na przykład nie może spać – możemy zapytać, czy próbował brać leki, czy z kimś o tym rozmawiał. Nie mówimy 'musisz iść do lekarza'. Na tym etapie staramy się zobaczyć sytuację oczami naszego rozmówcy” – tłumaczy Kicińska. I przestrzegała, by nie osądzać problemów poszkodowanych, tłumacząc zarazem, na czym polega kolejna faza wsparcia, określana jako: „zaakceptuj”.
„Ważne jest, aby nie podważać tego, co ktoś mówi o swoim stanie emocjonalnym – bez względu na to, czy wydaje nam się to racjonalne, czy nie. Jeśli ktoś opowiada, że nie może spać, bo się boi, że woda wróci i go zaleje, nie powinniśmy wtedy mówić, że według prognoz już powodzi nie będzie, nie ma się więc czego bać, bo to było zaprzeczaniem uczuć danego człowieka. Lepiej zakomunikować rozmówcy, że dobrze, że powiedział nam o swoich przeżyciach. Pozwoli mu to poczuć ulgę, a nam dalej mu pomagać” – wyjaśnia Kicińska.
„Jeśli sytuacja nie wymaga natychmiastowego działania – powinniśmy wspólnie zastanowić się i rozmawiać o tym, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jeśli ktoś powie, że jest krańcowo zmęczony, to warto odpowiedzieć np. 'dobrze, że mi o tym mówisz. Domyślam się, że to wiele się to kosztowało. Dzięki temu, że mi powiedziałeś, możemy poszukać rozwiązania. Musisz się regenerować, żeby dobrze funkcjonować. Może dobrze będzie, jeśli zgłosisz się do lekarza, który ci coś zaproponuje, może przepisze ci leki nasenne’. Czasami można od razu zareagować na daną potrzebę – na przykład, gdy ktoś powie, że się martwi o to, co będzie jadł. Albo że nie ma głowy do wypełniania formularzy do urzędu" – tłumaczyła ekspertka.
Ofiary kataklizmu mogą też do pewnego stopnia same zatroszczyć się o swoją psychikę – zwróciła uwagę.
„Kluczowe jest, aby nie zaprzeczać własnym emocjom i uczuciom. Ponadto – jeśli jest taka możliwość – ważne jest, aby zaangażować się w działania, które pomogą w odzyskaniu kontroli i poczucia sprawczości. W czasie klęsk żywiołowych dostajemy bardzo nieprzyjemny i nielubiany komunikat, że nie jesteśmy omnipotentni i nie wszystko możemy kontrolować. Jednak, nawet jeśli nie kontrolujemy żywiołu, nie znaczy to, że nie możemy kontrolować w jakiś sposób sytuacji, która jest jego efektem. Dobrze jest próbować działać na miarę swoich możliwości” – podkreśliła.
Pedagożka zaznaczyła, że warto też angażować dzieci. „Czasami mamy poczucie, że jeśli będziemy je od trudnych sytuacji izolowali, to trauma do nich nie dotrze. Ale one już widziały, co się stało, albo obserwują zdenerwowanych dorosłych. Oczywiście nie oznacza to, że powinniśmy zabierać dzieci w niebezpieczne miejsca. Ale możemy je zaangażować choćby w drobne prace porządkowe, segregowanie rzeczy. Bardzo dobrze, aby brały udział w planowaniu przyszłości – tego, jak będzie wyglądało dalsze życie. Możemy zapytać, jak by dziecko chciało, aby wyglądał jego pokój, co by chciało zabrać ze starych rzeczy, jakie by chciało mieć nowe, itp. Nawet proste plany, np. robione na papierze dodają wiele otuchy, pomagają na nowo kontrolować rzeczywistość, która nas otacza” – tłumaczy Lucyna Kicińska. „Jeśli chodzi o redukcję stresu u dzieci, to sprawdzą się te same zasady, co w przypadku dorosłych, czyli wspomniane wcześniej cztery fazy pierwszej pomocy psychologicznej” – mówiła.
Ekspertka dodała, że wszelkie działania pomocowe powinny być dobrze zaplanowane oraz skonsultowane z ekspertami.
„Wszyscy chcemy przywrócić poczucie bezpieczeństwa osobom, które doświadczyły powodzi, szczególną troską chcemy otoczyć dzieci. Ale zabieranie ich z miejsc, w których są ich rodzice, nawet w najpiękniejsze czy najciekawsze miejsce na drugim końcu Polski, może nie być dobrym rozwiązaniem. Powinniśmy skupiać się raczej na tworzeniu strategii pomocowych i rutyn w środowisku, z którego dziecko pochodzi. Przenoszenie dzieci, które nie odzyskały jeszcze poczucia bezpieczeństwa i równowagi po niedawnych doświadczeniach, na obszary dalekie od ich domów i rodziców może jeszcze pogłębić reakcje stresowe. Warto jest słuchać specjalistów – psychotraumatologów i psychoterapeutów poznawczo-behawioralnych, którzy wiedzą, jak postępować w takich sytuacjach. Potrzebna jest obecność, troska, rozmowy, a jeśli to nie wystarcza, to w ramach pierwszej pomocy psychologicznej trzeba się zastanowić, do jakiego specjalisty z dzieckiem się udać” – mówiła ekspertka. (PAP)
Apteki mogą przekazywać leki za darmo powodzianom
Do 2050 r. liczba krótkowzrocznych dzieci przekroczy 740 milionów