źródło: materiały prasowe NEXT FILM
Jak wyglądał moment przyjęcia roli?
Początkowo miałem obawę, jak ekipa podejdzie do tematu „Bogów”. Bałem się, że temat będzie potraktowany powierzchownie i zostanie spalony. Chciałem się upewnić, że wszyscy poważnie podchodzą do sprawy. Dowiedziałem się, że do zdjęć było jeszcze pół roku, a w produkcji wszyscy podchodzili do projektu bardzo rzetelnie. Kiedy człowiek dowiaduje się, że ma takie warunki, to chce zrobić wszystko, żeby tylko w takim filmie zagrać.
Co zafascynowało Pana w postaci Zbigniewa Religi?
Fascynacja rozpoczęła się, kiedy zaczęliśmy przygotowania do filmu. Poznając Religę, również wszystkie kontrowersje związane z tą postacią, doszedłem do wniosku, że to był bardzo odważny człowiek. Takiej odwagi obecnie jest bardzo mało. Wszyscy żyją według określonych przepisów i zasad. Religa dzięki swojej odwadze tworzył nowe korytarze, którymi mógł podążać. Z jednej strony dbał o swoje ego – to był Zbigniew Religa i wszyscy o tym wiedzieli – ale z drugiej strony, potrafił je schować, ponieważ widział wyższy cel tego, co robił. Bardzo zafascynowało mnie, kiedy Religa usłyszał od szefa kliniki na stażu, że w Polsce nie operuje się nic więcej poza psami. Religa wtedy nie zareagował, ponieważ wiedział, że jego cel pobytu tam był zupełnie inny. Stawiał wyższe wartości ponad swoje ego. Uświadomiłem sobie, że był to człowiek z wielką misją. Nie zgodził się na prowadzenie własnej kliniki za granicą, ponieważ miał cel, który chciał zrealizować w Polsce. Jego determinacja spowodowała, że inni napędzali się jego projektem. Dostał w Zabrzu klinikę, gdzie nie miał nic poza gruzami. Przekonał do niej ludzi, którzy właśnie wyjeżdżali na zagraniczne staże. Z jednej z opowieści pielęgniarek, które współpracowały z Religą usłyszałem, że profesor miał swój siódmy zmysł. Kiedy oprowadzał nowych pracowników po budowanej klinice, szpital przypominał plac budowy. Mimo tego, Religa opowiadał, gdzie będą sale, a gdzie powstanie blok operacyjny. Pielęgniarka nic nie mówiła, ale widać było, że ma wątpliwości. Wtedy Zbigniew Religa odwrócił się do niej i powiedział, żeby tak nie wątpiła, bo to wszystko powstanie już w przeciągu dwóch miesięcy. I powstało. O tym opowiada nasz film.
Jak wspomina Pan rozmowy ze współpracownikami Zbigniewa Religi?
Przed samym rozpoczęciem filmu bardzo pomógł mi prof. Marian Zembala. Dawał każdemu z pracowników trzy minuty, aby w tym czasie opowiedzieli mi o prof. Relidze. Chodziło o wywołanie pierwszych skojarzeń. To było dla nich bardzo spontaniczne. Pojechałem do Zabrza na kilka dni, z niepewnością, czy dowiem się wszystkiego o Zbigniewie Relidze, a prof. Zembala wykonał za mnie pracę zbierania informacji w przeciągu trzech godzin. Prawdziwej energii dostałem jednak, kiedy spotkałem pacjentów Religi podpiętych do sztucznego serca, również autorstwa profesora. To ogromna zewnętrzna aparatura, która pompuje krew i jest cały czas podłączona do serca. Obaj mężczyźni byli już wielomiesięcznymi pacjentami szpitala. Kiedy zobaczyłem ich szczere uśmiechy i słowa „niech Pan zagra ładnie naszego profesora”, poczułem że muszę to zrobić dobrze. Dostałem energii, jakby dwa silniki odrzutowca uruchomiły mi się za głową.
Czy Zbigniew Religa był bohaterem?
Niewątpliwie Zbigniew Religa był bohaterem. Był również niesamowicie utalentowanym człowiekiem. Gdyby został managerem i żył w dzisiejszych czasach, z pewnością byłby w stanie stworzyć ogromną korporację. Jego syn powiedział mi, że gdyby Zbigniew Religa urodził się w Stanach Zjednoczonych, miałby nieporównywalnie większe możliwości. Taka postawa może natchnąć do tego, że czasami warto zawalczyć i postawić na swoim. Religa w swoim marszu do wyznaczonych celów dostał setki znaków, które mówiły mu – przestań. On wiedział, że można się temu przeciwstawić, czuł, że swoją perspektywą przeskakuje resztę. Dokonał niesamowitych rzeczy w strasznie trudnych warunkach. Warto zapamiętać taką postawę. Najbardziej istotne było poznanie realiów, w których żył. Najwięksi przeciwnicy Religi mówią, że to on przyprowadził młodych do stołu operacyjnego. Wcześniej, kiedy funkcjonował system profesorski, było to niemożliwe. Lekarz mający 30 lat mógł jedynie czekać. U Religi 30-latek był już wykształconym lekarzem, który walczy o życie ludzi, ponieważ tylko w ten sposób można było zwiększyć efektywność całej służby zdrowia.
Co było dla Pana najtrudniejsze w kreowaniu postaci Zbigniewa Religi?
Ja najbardziej obawiałem się fizyczności – jego ruchów, gestów, zachowania czy mimiki. Bardzo bałem się, aby go nie przerysować. Nie chciałem przesadzić.
Na ile jest to film istotny dla młodego pokolenia?
Pomimo, że mamy ciągłość naszej historii, świat bardzo przyśpieszył. W „Bogach” opowiadamy o wydarzeniach sprzed 30 lat, ale dla wielu młodych ludzi perspektywa jest jeszcze bardziej odległa. Czasy, w których się wychowałem, dla ludzi dekadę młodszych ode mnie są postrzegane z perspektywy muzeum. Widziałem to na planie, kiedy osoby, z którymi współpracowałem zachwycały się scenografią – telefonami, meblami czy papierosami z tamtej epoki. Dla nich ten film jest portretem tamtych trudnych czasów.
Apteka w kapeluszu
Pean na cześć naukowców