Zdrowie Polaków – co zepsuł koronawirus?

 11 minut

raport-covid-konsekwencje

Będziemy żyć coraz dłużej, w coraz lepszym zdrowiu, dzięki postępowi medycyny, ale i zmianie codziennych nawyków – tak myśleliśmy jeszcze trzy lata temu. A potem przyszedł COVID-19 i zmienił wszystko.

Covid a długość życia

Dokładnie 154 tys. – ta liczba zostanie zapamiętana nie tylko przez statystyków. To liczba nadmiarowych zgonów, do których doszło w 2021 r. Główny Urząd Statystyczny podał, że o ile w ciągu 50 poprzednich lat w Polsce umierało rocznie średnio 366 tys. osób, w ubiegłym roku śmierci było aż 519 517. Nawet pierwszy rok pandemii nie zabrał tylu ofiar – w 2020 r. zgonów w Polsce było o 42 tys. mniej niż w 2021 r.

Choć na jeszcze bardziej szczegółowe statystyki musimy poczekać, GUS podaje dane, które rozwiewają ewentualne wątpliwości co do przyczyn tego dramatycznego wzrostu. Najwięcej zgonów odnotowywano jako efekt szczytów pandemii: wiosennego i zimowego. GUS w opracowaniu: „Umieralność w 2021 roku. Zgony według przyczyn – dane wstępne” podaje konkretne daty: „Szczególnie krytyczne okazały się tygodnie przypadające na dni od 29 marca do 11 kwietnia (tj. 13 i 14 tydzień roku) oraz od 6 do 19 grudnia (tj. 49 i 50 tydzień roku), w których odnotowano po blisko 14 tys. zgonów. Średnia tygodniowa w 2021 r. wyniosła blisko 10 tys., natomiast w 2020 r. – nieco ponad 9 tys. zgonów”.

Przed epidemią covidu wydawało nam się, że będziemy żyć coraz dłużej, w coraz lepszym zdrowiu, dzięki postępowi medycyny, ale i zmianie codziennych nawyków. To się zmieniło, o czym znów informuje GUS. W 2021 r. przeciętne trwanie życia mężczyzn w Polsce wyniosło 71,8 roku, natomiast kobiet 79,7 roku. A to oznacza, że skróciło się w stosunku do wartości z 2019 r. odpowiednio o 2,3 i 2,1 roku, co było związane z epidemią COVID-19 – piszą o tym wprost autorzy opracowania „Trwanie życia w 2021 r.”

Koronawirus był przyczyną śmierci wielu osób, ale też osłabiał organizmy cierpiących na schorzenia przewlekłe. I choć to one były bezpośrednimi powodami zgonów, na skrócenie życia ostatecznie wpływ miał COVID-19.

Pandemia sprawiła, że Polacy, którzy i tak nie są w czołówce narodów dbających o zdrowie i wykonujących badania profilaktyczne, jeszcze rzadziej odwiedzali lekarzy. Opieka zdrowotna stała się mniej dostępna, operacje i zabiegi były przekładane, wszystkie siły i środki przerzucono na walkę z COVID-19. Konsekwencje koronawirusa – te bezpośrednio przekładające się na zdrowie osób, które go przechorowały, jak i te, które wyniknęły z przeciążenia systemu – będziemy odczuwać latami.

Koronawirus atakuje serce

Chociaż koronawirus obciąża przede wszystkim układ oddechowy, w jego wyniku może ucierpieć serce – problemy kardiologiczne pojawiają się u osób, u których stwierdzono koronawirusa, zarówno okresowo jak i trwale. Wendy Susan Post i Nisha Aggarwal Gilotra, kardiolożki z Johns Hopkins Medicine w artykule „Heart Problems after COVID-19” wyliczają, że niebezpiecznymi dla serca pozostałościami po przejściu koronawirusa są m.in.: niedotlenienie i związane z nim nadmierne jego obciążenie, zainfekowanie i uszkodzenie mięśnia sercowego (jak przy grypie), powstawanie w naczyniach krwionośnych zakrzepów, kardiomiopatia stresowa, arytmia komorowa spowodowana burzą cytokinową.
Liczne badania na całym świecie pokazują, że serca osób, które przeszły koronawirusa nawet bezobjawowo, mogą nosić zmiany wykrywalne podczas badań. Te zmiany w optymistycznym scenariuszu zostają na kilka tygodni, w pesymistycznym – mogą przez lata wpływać na zdrowie. Pamiętajmy, że tak naprawdę długofalowe skutki koronawirusa dla serca i innych organów są jeszcze nieznane. Pandemia trwa przecież ledwie dwa i pół roku. W świecie nauki to krótki czas, przeprowadzane okresie badania mogą być niepełne, nie zostać zrecenzowane itp.

Sporo ciekawych badań zyska wartość dopiero wraz z upływem czasu, gdy objęci nimi pacjenci będą dłużej obserwowani.

Te jeszcze niewykorzystywane w praktyce klinicznej to chociażby wnioski przedstawione w artykule „Pericarditis and myocarditis long after SARS-CoV-2 infection: a cross-sectional descriptive study in health-care workers”. Spośród 139 zbadanych w jego ramach pracowników służby zdrowia u 37 proc. zauważono cechy wskazujące na występowanie zapalenia mięśnia sercowego. Były one widoczne ok. 10 tygodni od zakażenia. Ale połowa w grupie zbadanych osób nie stwierdziła u siebie objawów COVID-19.

Konsekwencje koronawirusa mogą być dostrzeżone dopiero przy okazji rutynowych badań albo w sytuacji, gdy wystąpią już objawy, co skłoni pacjenta do konsultacji lekarskiej. Choroba może jednak długo rozwijać się bezobjawowo. I prowadzić m.in. do zawału serca. COVID-19 zwiększa ryzyko zawału serca o 63 proc., a choroby wieńcowej o 72 proc. – takie wnioski przedstawił w Nature.com dr Ziyad Al-Aly z Washington University w St. Louis w stanie Missouri.

Polscy lekarze kardiolodzy dzielą się jeszcze jednym spostrzeżeniem: w czasie pandemii spadła liczba zdiagnozowanych zawałów serca. Prof. Dariusz A. Kosior, kierownik Kliniki Kardiologii i Nadciśnienia Tętniczego w Centralnym
Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie, wiosną 2021 r. mówił w Weekend.Gazeta.pl, że kardiolodzy z różnych ośrodków w kraju notują o ok. 30 proc. mniej zawałów serca, a przecież zdrowie Polaków aż tak się nie poprawiło. Te „brakujące” zawały wydarzyły się, ale chorzy nie trafili do szpitala, nie zostali objęci szczególną opieką. Konsekwencją może być skrajna niewydolność serca.

Nowotwory a covid

Niechęć do konsultacji lekarskich i badań oraz utrudniony do nich dostęp w czasie pandemii zaniepokoiły polskich lekarzy. O to, by się badać, apelowali onkolodzy właściwie wszystkich specjalizacji.

Ale apele to jedno, a opieka zdrowotna w czasie epidemii – drugie. W maju 2021 r. na zlecenie Fundacji Onkologicznej Alivia agencja badawcza Kantar Public przeprowadziła badanie, którego wnioski przedstawione w opracowaniu „Rzeczywistości równoległe: polska onkologia w czasie epidemii Covid-19. Perspektywy interesariuszy” są bardzo smutne. Ponad połowa chorych uważa, że w diagnostyce i leczeniu nowotworów jest z powodu COVID-19 gorzej niż było. Około jednej trzeciej pytanych osób miało problem nawet z uzyskaniem informacji o chorobie i leczeniu. Tyle samo z terminowym przeprowadzaniem badań czy leczenia – procedury były odraczane bez wyjaśnienia, kiedy i gdzie do nich dojdzie. U 13 proc. pacjentów do takich sytuacji dochodziło przynajmniej kilka razy. A gdy już udało się wyznaczyć termin, który nie został odwołany, trzy czwarte chorych czekało przed lekarskim gabinetem w tłoku, bez zachowania tak ważnego w pandemii dystansu społecznego.

Przy jednoczesnym tłumaczeniu, że COVID-19 jest bardzo niebezpieczny dla osób cierpiących na choroby nowotworowe i że w tych schorzeniach czas jest niezwykle ważny, pacjenci mieli poczucie, że system opieki zdrowotnej przestrzega ich przed niebezpieczeństwami, które częściowo sam tworzy.

Psychika ma się coraz gorzej

Strach przed zachorowaniem, lęk o zdrowie bliskich, sama sytuacja pandemii, której obrazy były jak wyjęte z filmowego scenariusza, a przecież realne, do tego ograniczenia, jakim musieliśmy się poddać, niepewność przyszłości, także w wymiarze ekonomicznym – to chyba główne przyczyny pogorszenia nastrojów, jakie towarzyszyły ludziom, gdy pandemia się rozpoczynała i gdy przechodziły przez świat kolejne jej fale. Według platformy analityczno-badawczej UCE RESEARCH prawie 40 proc. Polaków jest zdania, że pandemia wpłynęła negatywnie na ich zdrowie psychiczne. Wskazywali m.in. na obniżenie nastroju, brak energii, objawy przewlekłego stresu, czuli niepokój. W tej grupie większość, bo aż 68 proc. wcześniej nie dostrzegało u siebie tego typu problemów. Najgorzej pod względem psychicznym pandemię znoszą przede wszystkim ludzie młodzi w wieku 23-35 lat, a także mieszkający w dużych miastach.

Mniej i bardziej nieoczywiste konsekwencje koronawirusa

W początkowej fazie pandemia uwięziła nas w domach. Pozbawieni możliwości ruchu, pójścia na siłownię, a w pewnym momencie nawet do lasu, Polacy zaczęli przybierać na wadze, zajadając stres. W październiku 2020 r. Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego–Państwowy Zakład Higieny (NIZP PZH) przeprowadził badanie ankietowe, z którego wynikało, że niemal co trzeci Polak przytył. Tyli ci bardziej wykształceni, także dlatego, że częściowo przeszli na pracę zdalną. A taki system sprzyjał nie tylko gromadzeniu kilogramów.

Z danych Polskiego Towarzystwa Optometrii i Optyki wynika, że 2/3 Polaków w pandemii więcej czasu spędza przed komputerem. Prawie połowa przyznaje, że owo „więcej” oznacza przynajmniej trzy godziny. W efekcie zgłaszają się najpierw do aptek, a potem do okulistów z takimi objawami jak np. pieczenie oczu i coraz mniej wyraźne widzenie.

Niewyraźne widzenie, ból oczu, nadwrażliwość na światło mogą być także objawami występującymi w przebiegu koronawirusa. Po przebyciu choroby w oku może jeszcze utrzymywać się stan zapalny. To niezbyt oczywista konsekwencja COVID-19. Może być ich więcej, choć w niektórych przypadkach nie ma jeszcze prostego powiązania: koronawirus – objaw.

Przykład? W czasie pandemii w gabinetach ginekologów pojawiają się kobiety z rozregulowanym cyklem miesiączkowym, silnymi bólami, nasilającym się rozdrażnieniem, które mówią lekarzom, że cykl stał się nieprzewidywalny po tym, jak przeszły koronawirusa. Badania na razie nie potwierdzają tego związku, ale specjaliści mają pewien trop: za problemy kobiet może być odpowiedzialny stres, który towarzyszy chorobie i powoduje zaburzenia w wydzielaniu hormonów.

Długi covid? Aż trzy rodzaje

Tym, co wielu przeraziło, jest fakt, że choć z koronawirusa można wyzdrowieć w tym sensie, że główne objawy mijają, a wynik testu wskazuje na brak wirusa, to do pełni dobrego samopoczucia można dochodzić bardzo długo.

Długim covidem nazywany stan, w którym pewne problemy psychofizyczne utrzymują się przez więcej niż 12 tygodni. Brytyjscy naukowcy z King’s College London badali te problemy u 1459 osób. W nierecenzowanym jeszcze artykule opublikowanym w Medrxiv.org wskazali na trzy rodzaje covidovego „długiego ogona”. Pierwszy obejmuje poczucie zmęczenia, któremu towarzyszą trudności z koncentracją, kłopoty z pamięcią, poczucie oszołomienia i inne objawy określane zbiorczo jako „mgła mózgowa”. Drugi rodzaj dotyka układu oddechowego i jego manifestację stanowią bóle w klatce piersiowej oraz duszności. Trzeci jest najmniej przewidywalny – daje bardzo różne objawy ze strony wielu narządów: od kołatania serca, przez bóle mięśni, po problemy ze skórą i włosami.

„Covidowy ogon” we wszystkich swoich wcielaniach sprawia, że dotknięta nim osoba źle się czuje, w dodatku nie wie, kiedy wróci do formy. Cierpi na tym jej zdrowie psychiczne, wydajność w pracy, relacje międzyludzkie. Dlatego oprócz walki z pandemią warto stawić czoła także jej długofalowym skutkom. Czy jesteśmy na to gotowi? Czy wiemy jak je badać i jak pomagać dotkniętym nimi osobom?