Tak to robią za granicą

 9 minut

autorka: Jolanta Molińska
dziennikarka, publikuje m.in. na łamach „Newsweek’a” i „Focus’a”

Opieka farmaceutyczna jest wpisana do obowiązującej w naszym kraju ustawy o izbach aptekarskich, jako jedna z usług świadczonych w ramach wykonywania zawodu farmaceuty. Ma polegać „na dokumentowanym procesie, w którym farmaceuta, współpracując z pacjentem i lekarzem, a w razie potrzeby z przedstawicielami innych zawodów medycznych, czuwa nad prawidłowym przebiegiem farmakoterapii w celu uzyskania określonych jej efektów poprawiających jakość życia pacjenta”.

– Sprawowanie opieki farmaceutycznej nie jest zależne od dobrej woli farmaceuty, tylko należy do jego podstawowych obowiązków – twierdzi Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministra Zdrowia. Tymczasem w polskich aptekach często ogranicza się do odpowiadania na pytanie, jaki środek zastosować, by katar szybciej minął czy też co zażyć na ból głowy? To bardzo mało, zważywszy na wiedzę i umiejętności magistrów farmacji. Główną ideą opieki farmaceutycznej jest możliwie jak najpełniejsze wykorzystanie tych atutów we współpracy z lekarzem i pacjentem. W jaki sposób? Lekarz ma postawić diagnozę i dobrać odpowiednie leczenie, którego jednym z punktów najczęściej jest zapisanie odpowiednich leków. Farmaceuta zaś powinien rozpoznawać i rozwiązywać tzw. problemy lekowe, które mogą wystąpić u pacjenta. A tych jest cała gama – m.in. nieprzyjmowanie leku, przyjmowanie jego nieodpowiedniej dawki, wystąpienie działań niepożądanych lub interakcji między lekami bądź lekami a pożywieniem i itp.

W wielu krajach świata tak rozumiana opieka farmaceutyczna doskonale funkcjonuje od lat. Często działa przy finansowym wsparciu państwa. Zdarza się – jak np. w Niemczech, że dofinansowują ją także ubezpieczyciele i sami pacjenci. Dowodów na to, że jest to inwestycja opłacalna, dostarczyło już mnóstwo badań. Np. w USA, kolebce opieki farmaceutycznej, po objęciu nią chorych na cukrzycę, w ciągu pięciu lat zauważono pozytywne efekty. Po pierwsze poprawiły się wyniki badań osób dotkniętych chorobą. Po drugie, choć początkowo wzrosły wydatki (m.in. na opłaty dla farmaceutów), okazało się, że w piątym roku badań ubezpieczyciel wydawał na jednego pacjenta mniej o ok. 3300 dol. niż zanim chory wziął udział w programie.

Strony: 1 2 3