Pacjenci mają głos

 5 minut

Zgodnie z wykładnią znowelizowanego prawa farmaceutycznego od listopada ub.r. możliwość zgłaszania niepożądanych działań leków przysługuje nie tylko pacjentom, ale również ich opiekunom, ratownikom medycznym, pielęgniarkom, położnym, felczerom, diagnostom laboratoryjnym oraz technikom farmaceutycznym. Wcześniej taki obowiązek mieli lekarze, dentyści oraz farmaceuci, którzy gromadzili informacje zgłaszane im przez pacjentów. Teraz zgłoszenia płynące od pacjentów są tak samo traktowane i rozpatrywane jak zgłoszenia nadsyłane przez specjalistów.

Na tle Europy ilość zgłoszeń wciąż znikoma

W trakcie konferencji prasowej zorganizowanej w lutym br. Agata Maciejczyk, Dyrektor Departamentu Monitorowania Działań Niepożądanych w URPL, zapewniła, że każde zgłoszenie jest indywidualnie analizowane i weryfikowane. Wszystko po to, aby wykazać związek między działaniem niepożądanym a zażyciem danego leku. Dane dotyczące zgłoszeń trafiają do bazy monitorowanej przez Europejską Agencję Leków. Z kolei prezes URPL, Grzegorz Cessak, podał, że liczba zgłoszeń działań niepożądanych do urzędu z roku na rok systematycznie rośnie. W 2000 r. było ich ok. 3 tys., rok później o tysiąc więcej, w 2012 r. – 7,3 tys., a rok temu już 11 tys. Wśród ubiegłorocznych zgłoszeń żadne nie dotyczyło nowego działania niepożądanego – wszystkie potwierdziły te znane i w przeszłości już odnotowane reakcje. Warto jednak podkreślić, że 30 ubiegłorocznych sygnałów, które wpłynęły do URPL, zostało wysłanych bezpośrednio przez pacjentów. Jednak, mimo tendencji wzrostowej, skala zgłoszeń odnotowywanych w Polsce wciąż jest znikoma w porównaniu do krajów zachodnich. Statystyki Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) za rok 2013 dowodzą, że brytyjskie zgłoszenia stanowią 7,3 proc. ich ogółu, niemieckie 6 proc., francuskie 3,1 proc., zaś włoskie i hiszpańskie ok. 2 proc. Zatem ubiegłoroczne 11 tys. zgłoszeń odnotowanych przez URPL to mniej niż jeden promil sygnałów zarejestrowanych przez WHO.

Strony: 1 2 3