“To dyktat jednej strony!”

 6 minut

Roman Kornecki
właściciel apteki z Warszawy

To, co proponuje nam NFZ, jest po prostu dyktatem jednej strony. Nie można nas tak traktować. Fundusz żąda od farmaceutów, zestawień i informacji o sprzedaży leków refundowanych, a w zamian nic nie oferuje. A nie chcemy przecież wiele. Wystarczyłoby, że za źle wypisane recepty odpowiedzialność rozkładałaby się po równo na lekarzy i farmaceutów. Obecnie tylko my ponosimy straty, jeśli zrealizujemy recepty, które lekarz niestarannie wypełnił. W takich przypadkach nie dostajemy refundacji z NFZ. A to przecież my stajemy twarzą w twarz z pacjentem i to my musimy mu powiedzieć, że nie zrealizujemy tej recepty, bo lekarz pokpił swoje obowiązki i źle ją wypisał. Czasem, gdy widzimy osoby starsze lub chore, nie jesteśmy w stanie im odmówić, a potem za swoje miękkie serce płacimy z własnej kieszeni. NFZ w ogóle to nie obchodzi. Jest głuchy na nasze skargi. Wcale się temu nie dziwię, im mniej pieniędzy nam zapłaci, tym więcej mu zostanie, a przecież powszechnie wiadomo, że pieniędzy na zdrowie w naszym kraju jest zawsze za mało. Nie wiem, co będzie, jeśli Fundusz nie przychyli się do naszych słusznych postulatów. Jedno jest pewne – jeśli będzie protest, obojętnie w jakiej formie, ja się przyłączę.

mgr farm. Marcin Czyżewski
prowadzi aptekę w Gdańsku

Czy system, w którym dłużnik ma prawo zakwestionować, czy spłacić długi, czy też nie, jest zdrowym system? A tak jest w przypadku relacji między NFZ-tem a farmaceutami. My sprzedajemy leki, za które wcześniej zapłaciliśmy z własnych pieniędzy, a NFZ ocenia, czy oddać nam nasze pieniądze, czy też nie. Najbardziej bulwersujące w całej tej sprawie jest to, że nie istnieje instytucja odwoławcza od decyzji NFZ-tu. Jedyne co możemy zrobić to poskarżyć się w NFZ-ecie na decyzje NFZ-tu. To jest po prostu dyktat jednej instytucji i nikt nawet się z tym nie kryje. Dlatego ja powoli zaczynam się zastanawiać czy w ogóle opłaca mi się sprzedawać leki refundowane. Bo coś mi się zdaje, że bilans zysków i strat wyszedłby mi na zero. A co oszczędzę nerwów, to moje.

mgr farm. Mateusz Kosowski
farmaceuta ze Szczecina

W Niemczech czy w Wielkiej Brytanii za prowadzenie zestawień sprzedaży leków refundowanych farmaceuci dostają pieniądze od firm ubezpieczeniowych. To są niezwykle cenne informacje dla ubezpieczycieli, których w żaden inny sposób nie mogliby zdobyć. Dlatego wiedzą, że muszą współpracować z farmaceutami dla swojego dobra. W Polsce jest zupełnie inaczej. NFZ jest monopolistą i tak się zachowuje. Nie traktuje nas jak partnerów, ale jak petentów. Narzuca nam obowiązki i sam decyduje, jakie pieniądze nam zapłaci. Przecież to jest nieuczciwe. Rozmawiałem już z kolegami i koleżankami na ten temat. Wszyscy jesteśmy zgodni, że taki stan rzeczy nie może dłużej się utrzymywać. Jesteśmy już wszyscy tym zmęczeni i zdenerwowani. Nie wykluczam, że wiele aptek nie podpisze z NFZ kontraktów, aby zademonstrować swoje zdesperowanie. Może wtedy ktoś się wreszcie w Funduszu zastanowi i zacznie rozumieć, że dłużej nie można nas tak traktować. Czasy, kiedy farmaceuci należeli do dobrze zarabiającej grupy społecznej, już dawno minęły. Teraz wielu z nas boryka się z problemami finansowymi i nie możemy sobie pozwolić, by NFZ mógł swobodnie decydować, za którą receptę może zapłacić, a za którą nie.

mgr farm. Katarzyna Skowrońska
właścicielka apteki w Zabrzu

Ten sam problem wraca co roku jak bumerang. Gdy przychodzi do podpisywania kontraktów i upublicznienia listy leków refundowanych, w środowisku farmaceutów pojawia się dyskusja o zmianach w systemie. Niestety, co roku nic z tego nie wynika. Tym razem będzie podobnie. Nie daję nam żadnych szans na to, byśmy uzyskali jakieś zmiany i wywalczyli, by lekarze ponosili jakąś odpowiedzialność za nieprawidłowe wypełnianie recept. To jasne, że przed wyborami nikt nie chciał podejmować niepopularnych decyzji. Gdyby lekarze musieli odpowiadać za swoje nieprawidłowo wypisane recepty, na pewno podnieśliby krzyk, że to bezprawne. Teraz jest już po wyborach i trzeba zacząć prowadzić dyskusję na ten temat. Bo to, że zmiany w tej materii muszą nastąpić, dla każdego, kto prowadzi aptekę, jest pewne. Nasza sytuacja biznesowa jest już tak zła, że nie możemy sobie pozwolić na straty pieniędzy, bo NFZ-towi nie podoba się, że ktoś niewyraźnie postawił jakąś cyfrę. Przecież my tych leków nie kradniemy, tylko wydajemy chorym ludziom. Myślę, że ktoś w tym całym systemie zapomniał, że tu chodzi przede wszystkim o pacjenta.

mgr farm. Marek Ostrowski
właściciel apteki w Nowym Sączu

Gdy chcemy być traktowani jak część systemu opieki zdrowotnej, to sprowadza się nas do roli sprzedawcy w sklepie. Ale gdy tylko dyskusja schodzi na pieniądze, to jesteśmy informowani, że leki to nie pietruszka w warzywniaku i nie można ich sprzedawać, gdy ktoś okaże nam niestarannie wypełnioną receptę. Nie zgadam się na takie traktowanie. NFZ musi zmienić podejście do farmaceutów, bo jesteśmy ważnym elementem systemu opieki zdrowotnej. Jeśli tak dalej pójdzie, to naprawdę zacznę rozważać rezygnację ze sprzedaży leków refundowanych i w to miejsce wprowadzę homeopatię. Kilku moich znajomych już tak zrobiło i nie narzeka. Dlatego NFZ musi uważać, bo przez swoje lekkomyślne decyzję może doprowadzić do niezwykle trudnej sytuacji. Jednak przede wszystkim stracą na tym pacjenci. Wydaje mi się, że za często się o tym zapomina, gdy przychodzi do liczenia pieniędzy. A przecież NFZ pracuje głównie dla dobra chorych ludzi.