autorka: Jolanta Molińska
dziennikarka, publikuje m.in. na łamach „Newsweek’a” i „Focus’a”
W Polsce na depresję cierpieć może nawet 1,5 mln ludzi. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) objawy tego schorzenia ma aż 350 mln osób na całym globie, czyli więcej niż liczy ludność USA. Perspektywy nie są optymistyczne: zgodnie z przewidywaniami WHO do 2020 r. depresja stanie się drugą najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci lub uszczerbku na zdrowiu.
Choroba dwukrotnie częściej dotyka kobiet niż mężczyzn. Daje się we znaki głównie ludziom młodym, między 20. a 40. rokiem życia, a więc takim, którzy powinni koncentrować się na pracy, nauce czy życiu rodzinnym. Tymczasem schorzenie poważnie upośledza ich funkcjonowanie w społeczeństwie.
Koszty, jakie pociąga za sobą depresja i jej skutki, są ogromne. Tych emocjonalnych wręcz nie da się oszacować.
– Wymiana emocji między człowiekiem cierpiącym na depresję a otoczeniem jest utrudniona. To może wiązać się z różnymi perturbacjami między innymi w relacjach z dziećmi, w procesie ich wychowania – mówi dr hab. Hubert Kaszyński z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorzy raportu „Depresja – analiza kosztów ekonomicznych” opracowanego na Uczelni Łazarskiego, twierdzą, że skutki dużej liczby zachorowań odczuwa gospodarka, bo wydajność osób chorych jest o około 5,6 godziny pracy tygodniowo mniejsza niż u osób zdrowych. Eksperci Łazarskiego obliczyli także, że renty i zwolnienia lekarskie wydane na depresję w ciągu roku kosztują Zakład Ubezpieczeń Społecznych 762 mln złotych. To ogromna suma, ale jest ona konsekwencją oszczędzania na profilaktyce i dostępie chorych do specjalistów.
– Po macoszemu traktuje się u nas problemy emocjonalne pacjentów – alarmuje dr Hubert Kaszyński. Z drugiej strony osoby dotknięte depresją mogą dość chętnie korzystać ze zwolnień lekarskich, bo to dla nich forma ucieczki przed stygmatyzującym je otoczeniem.
– Ludzie chorzy zamykają się w domach, uciekając przed społecznym piętnem, przed opinią, że każda osoba z trudnościami psychicznymi jest niebezpieczna i trzeba ją izolować – dodaje.
Jak na niepokojące dane i zjawiska reaguje Ministerstwo Zdrowia? Między innymi przyjęło „Program zapobiegania depresji w Polsce na lata 2015-2019”. Jego głównym celem jest wzrost poziomu świadomości społecznej na temat zaburzeń depresyjnych przez prowadzenie działań profilaktycznych (a konkretnie opracowanie rekomendacji w zakresie zapobiegania, wczesnego wykrywania i leczenia depresji w kraju), promocja zdrowia psychicznego na poziomie całego społeczeństwa oraz profilaktyka depresji w wybranych grupach o podwyższonym ryzyku zachorowania.
Spośród wielu negatywnych skutków zaburzeń depresyjnych tym najtragiczniejszym jest samobójstwo. Część specjalistów jest zdania, że za prawie każdym aktem pozbawienia się życia stoi właśnie depresja. Jeżeli tak jest, to Polska ma bardzo poważny problem. W ciągu ostatnich dwóch lat odnotowano bardzo duży wzrost liczby samobójstw. W 2013 r. było ich aż 6101 (5196 mężczyzn, 904 kobiety, w jednym przypadku brak danych ze względu na płeć) – najwięcej, od kiedy policja udostępnia takie statystyki, czyli od 1991 r. Dla porównania rok wcześniej odnotowano 4177 zgonów tego typu, a więc o prawie dwa tysiące mniej. Choć nie ma jeszcze pełnych danych z roku 2014, bardzo prawdopodobne, że będą one gorsze niż te z 2013 r. Od początku ubiegłego roku do końca września stwierdzone zostały 4744 próby samobójcze, które zakończyły się śmiercią. To o 113 przypadków więcej niż w tym samym okresie 2013 r. Z kolei dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że w naszym kraju więcej osób zadaje sobie śmierć niż ginie w wypadkach drogowych. Jak zamierzamy walczyć z tą niepokojącą tendencją?
– Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt „Programu zapobiegania samobójstwom w Polsce na lata 2015-2019”. Jego celem jest zmniejszenie całkowitej liczby samobójstw oraz zachowań samobójczych w Polsce – mówi Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministra Zdrowia. Aktualnie program jest przygotowywany do przedłożenia Prezesowi Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
Rozmowa z prof. Brunonem Hołystem, kryminologiem, Prezesem Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego:
Czy wśród samobójców są przede wszystkim osoby cierpiące na depresję?
Część specjalistów, psychiatrów i psychologów, uważa, że depresja jest przyczyną około 90 proc. samobójstw. Ja jednak jestem zdania, że nie można tak generalizować. Za tym, że ktoś postanawia targnąć się na swoje życie, stać mogą bardzo różne przesłanki. Na przykład zawód miłosny. Wśród przyczyn są także konflikty rodzinne czy kwestie ekonomiczne. Kiedy mowa o problemach psychicznych jako motywacji samobójstw, należy pamiętać, że to nie tylko depresja, ale także na przykład schizofrenia. Niemniej za znaczną częścią samobójstw i prób samobójczych rzeczywiście stoją zaburzenia psychiczne, które określamy mianem depresji. Jest to poważny problem.
Ze statystyk wynika, że najpoważniejszy wśród mężczyzn. Kobiety są silniejsze?
Mężczyźni popełniają pięć razy więcej samobójstw niż kobiety. Taka różnica to światowy ewenement. Jednak ten współczynnik będzie ulegał zakłóceniu, a nawet można powiedzieć, że już się to dzieje. Kobiety w ostatnich latach starają się dorównać mężczyznom na różnych płaszczyznach. Już sam ich udział w pracy zawodowej rodzi nowe problemy i konflikty, a co za tym idzie stresy.
Chyba najtragiczniejszy wniosek, jaki płynie ze statystyk dotyczących samobójstw, to znaczny wzrost liczby dzieci i nastolatków, którzy zdecydowali się na śmierć. Jakie są tego przyczyny?
Złe warunki w domu i niepowodzenia w szkole. Niekorzystny układ tych czynników może doprowadzić do tragedii. Jeśli dom nie daje wsparcia, jest miejscem konfliktów, występowania zjawisk, takich jak alkoholizm czy inne patologie, dziecko znajduje się w trudnej sytuacji. Jeżeli dojdą do tego na przykład zaburzone relacje z rówieśnikami czy inne kłopoty szkolne, jego sytuacja staje się bardzo trudna. W skrajnych przypadkach dziecko może tak bardzo pogubić się w tym świecie, że jedynym wyjściem wydaje mu się samobójstwo.
Pacjenci chcą leków biologicznych w aptekach
Recepty z nadrukiem też sprawiają kłopoty...