autorka: Jolanta Molińska
dziennikarka, publikuje m.in. na łamach „Newsweek’a” i „Focus’a”
Zaledwie co czwarty student uważa, że uczelnia dobrze przygotowała go do wejścia na rynek pracy – wynika z raportu „Start na rynku pracy 2016” przygotowanego przez Fundację Inicjatyw Młodzieżowych i Parlament Studentów RP. Choć trudno o badania, które pokazałyby, jak młodzi farmaceuci odpowiadają na pytanie o to, czy program ich studiów przystaje do realiów rynku pracy, nie należy się spodziewać, że ich wyniki byłyby bardziej optymistyczne.
„Zupełnie nie czuję się na siłach, aby komukolwiek cokolwiek radzić w kwestii leków” – pisze w komentarzu na blogu Euceryna.pl Kasia, studentka piątego roku farmacji. „Zamiast skupić się na przedmiotach ważnych, musiałam umieć zrobić posiew na podłożu bakteriologicznym, odróżnić pod mikroskopem rodzaje bakterii, rysować wzory chemiczne leków i recytować związki i enzymy biorące udział w cyklu Krebsa. Im bliżej końca studiów, tym bardziej jestem przerażona tym, co mnie czeka. Mam nadzieję, że w ciągu sześciu miesięcy stażu nauczę się więcej niż przez pięć lat studiów.”
Farmacja uchodzi za studia trudne, nie jest łatwo ani się na nie dostać, ani przez pięć lat zdawać kolejne egzaminy. Wyposaża swoich absolwentów w świetną podbudowę teoretyczną. Potwierdzają to przedstawiciele pracodawców.
– Studia na kierunku farmacja dają bardzo dobre przygotowanie merytoryczne i dużą wiedzę z zakresu mechanizmu działania leków, chemii leków – mówi Patryk Cyb, koordynator ds. szkoleń w ZIKO Aptece, mgr farmacji, absolwent Warszawskiej Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytet Medyczny). W czym więc jego zdaniem tkwi problem? Za mały nacisk kładzie się na studiach na praktyczne wykorzystanie tej wiedzy. – Farmaceuta uczy się o wszystkich dostępnych lekach, ale dopiero w aptece dowiaduje się o aktualnych wytycznych, o lekach, które faktycznie są stosowane w terapii i które znajdzie na recepcie. Ma też zdecydowanie za małą wiedzę na temat kosmetyków i suplementów diety, a one obecnie są w ogromnej ilości dostępne w aptekach jako wsparcie terapii – twierdzi Patryk Cyb. – Wiedza, którą posiadają farmaceuci i sposób, w jaki jest ona im przekazywana, powoduje, że mają trudności w podzieleniu się nią z pacjentami. Używają zbyt specjalistycznych zwrotów, zbyt hermetycznego języka, zrozumiałego dla eksperta, ale nie dla laika.
Zarówno pracodawcy jak i sami studenci chcieliby, aby farmaceuta od razu po studiach był stuprocentowym materiałem na pracownika apteki. Te oczekiwania nieco tonuje Jakub Dereń, stażysta w aptece ogólnodostępnej, student ostatniego roku farmacji na Wydziale Farmaceutycznym Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i jednocześnie wiceprzewodniczący ds. wewnętrznych Polskiego Towarzystwa Studentów Farmacji.
– Ukończenie farmacji jest tak naprawdę tylko pierwszym, choć ważnym, krokiem przygotowującym do pracy w zawodzie – mówi. – Studia farmaceutyczne nie są studiami zawodowymi. Pokazują one tylko ogromny zakres nauk, w jakim farmaceuta może się poruszać i specjalizować. Ich ukończenie upoważnia do pracy w różnych dziedzinach farmacji, a nie – choć panuje takie powszechne przekonanie – tylko w aptece. Gdyby studia farmaceutyczne miały za zadanie dogłębnie przygotować do wszystkich możliwości, jakie stoją przed przyszłym magistrem farmacji, to nie trwałyby 5,5 roku, a dużo dłużej – tłumaczy.
Czego najbardziej potrzeba współczesnej akademickiej farmacji? – Aktualizacji i ciągłej ewaluacji wymagają programy studiów – tak, aby studenci farmacji nie uczyli się o lekach, które z lecznictwa wyszły 20 lat temu, ani nie poznawali technologii farmaceutycznej na przyrządach pamiętających czasy głębokiego komunizmu – mówi Jakub Dereń.
Uczelnie starają się wprowadzać zmiany w programach studiów. Czasem są one niewiele więcej niż kosmetyczne, np. kiedy dotyczą tylko kolejności nauczanych przedmiotów. Akademicy próbują też dostosowywać program do potrzeb studentów i rynku pracy, zmieniając liczbę godzin poświęconych na konkretne dziedziny. Ale zdarzają się i bardziej zdecydowane działania. – Przykładami reagowania uczelni na sygnały płynące od studentów jest stworzenie możliwości realizacji zajęć w szpitalu, razem ze studentami kierunku lekarskiego czy dodatkowe zajęcia fakultatywne w aptekach szpitalnych, które promują ścieżkę rozwoju farmacji klinicznej – wyjaśnia Jakub Dereń.
Wśród stopniowych zmian, jakie zachodzą na uczelniach, studenci wyliczają także skupianie coraz większej uwagi na zagadnieniach opieki farmaceutycznej. Choć w Polsce ciągle więcej się o niej mówi, niż robi w celu jej upowszechnienia, dla środowisk akademickich staje się jasne, że jest to zagadnienie ważne w kształceniu młodych farmaceutów. Mówią o tym także pracodawcy:
– Studia uczą farmakokinetyki leku, ale w zetknięciu z pacjentem, który ma problem, czy zażywać dany lek razem z innymi przyjmowanymi medykamentami, farmaceuta nie czuje się wystarczająco kompetentny lub nie potrafi udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Za duży nacisk kładziony jest na chemię leków, a za mały na potencjalne problemy lekowe. Praktycznie nie istnieją żadne programy w rzetelny sposób przygotowujące do prowadzenia opieki farmaceutycznej. Zdecydowanie brakuje podejścia kompleksowego, które pokazuje, jak leczyć daną chorobę, a nie jak działa pojedyncza substancja chemiczna. Farmaceuta kończący studia jest dzisiaj lepszym chemikiem niż partnerem dla lekarza w prowadzeniu terapii pacjenta, a to przecież na tym powinna skupić się jego rola – twierdzi Patryk Cyb.
Młodzi farmaceuci zaczynający pracę w aptece narzekają także na brak przygotowania do pracy z pacjentem. Nie umieją prowadzić z nimi rozmowy, zadawać pytań, ale też reagować na agresję. – Brakuje im podstaw psychologii, które pozwoliłyby radzić sobie w trudnych sytuacjach, czy rozwiązywać pojawiające się mimo najlepszych chęci konflikty. Zrozumienia emocji pacjenta czy typów osobowości, farmaceuta uczy się dopiero na szkoleniach organizowanych przez duże sieci apteczne – mówi Patryk Cyb.
Co oprócz kształcenia umiejętności miękkich, wprowadzania zagadnień opieki farmaceutycznej i większej liczby zajęć praktycznych powinno się jeszcze zmienić na polskich uczelniach kształcących farmaceutów? – Studenci nierzadko nie mają możliwości poznania nowoczesnych urządzeń, technik analitycznych czy technologii farmaceutycznej w inny sposób niż przez lekturę wykładów i podręczników. Większość uczelni farmaceutycznych nie wykorzystuje w pełni potencjału leżącego w nauczaniu z wykorzystaniem nowoczesnych technologii – zaznacza Jakub Dereń.
Jest jeszcze jedno istotne zagadnienie, które łączy się ze zwiększeniem liczby zajęć praktycznych – to sprawdzenie programów nauczania pod kątem przydatności zdobytej wiedzy w przyszłości. Studenci farmacji mówią o ogromnej liczbie informacji, które muszą przyswoić. Wiele z nich z czasem umyka, wiele okazuje się nieprzydatnych na dalszych etapach kształcenia czy w pracy. A jeśli już trzeba do nich wrócić – wystarczy wiedzieć, gdzie ich szukać. I właśnie tego również trzeba uczyć na studiach, także farmaceutycznych: wyszukiwania informacji i ich krytycznej oceny.
Realizacja recept „pro familiae” i „pro auctore”
Mutacja genu GATA4 czynnikiem ryzyka chorób serca