Sąd Rejonowy w Staszowie oddalił pozew NFZ-u, a tym samym obciążył go kosztami procesu. Fundusz zażądał od aptekarza zwrotu blisko 70 tys. zł za leki refundowane. To wynik bardzo wnikliwej kontroli na przełomie 2008 i 2009 r. Urzędnicy NFZ-u sprawdzali, czy pieczątka na recepcie jest równo postawiona oraz czy nie brakuje np. numeru domu na wsi. Jeśli znaleźli drobne uchybienia formalne, domagali się zwrotu pieniędzy za leki refundowane. Sąd stwierdził jednak, że nie miały one wpływu na wysokość refundacji. Na podstawie danych na recepcie, czyli imienia, nazwiska oraz numeru PESEL, Fundusz był w stanie stwierdzić, do kogo leki trafiły. Wyrok nie jest prawomocny.
źródło: Gazeta Wyborcza Kielce
Leki zastąpiły dopalacze
Wierzący farmaceuci chcą zmiany prawa