Paradoksalnie hossa w branży aptecznej może być pośrednio efektem recesji. Analitycy tłumaczą, że zwiększony popyt na leki wiąże się ze wzrostem zachorowań na grypę, ale wpływa też na niego sytuacja na rynku pracy. Gdy firmy tną koszty, pracownicy wolą udowadniać swoją przydatność w pracy. Jeśli dopadnie ich choroba, kupują coraz więcej środków, które mogą im pomóc szybko wrócić do zdrowia, bez korzystania ze zwolnień lekarskich. Statystyczną polską aptekę, która sprzedała w styczniu leki za 174 tys. zł, odwiedziło 4,34 tys. pacjentów - o 6,1 proc. więcej niż przed rokiem.
Szczepionka na HIV podobna do tej na grypę
Esperal wciąż w cenie