Aktualności

19.10.2014

6 minut

Apteki dla magistrów

autorka: Jolanta Molińska
dziennikarka, publikuje m.in. na łamach „Newsweek’a” i „Focus’a”

Od roku szkolnego 2018/2019 począwszy zamyka się możliwość organizowania nowych naborów do dwuletnich szkół policealnych kształcących techników farmaceutycznych. Osoby, które wcześniej rozpoczną naukę, dokończą ją. A wszyscy technicy, którzy zdobyli lub zdobędą kwalifikacje do wykonywania zawodu, nadal będą mogli w nim pracować.

Prezes NRA: to sukces samorządu
Decyzję o zakończeniu kształcenia techników farmaceutycznych podjęło rozporządzeniem z 8 sierpnia 2014 r. Ministerstwo Edukacji Narodowej, czyli organ nadzorujący naukę tego zawodu. Wnioskodawcą było Ministerstwo Zdrowia – to w jego gestii leży m.in. nadzór nad studiami dla przyszłych magistrów farmacji. Argumentów urzędnikom dostarczyły przede wszystkim środowiska medyczne (przedstawiciele wydziałów farmaceutycznych), Naczelna Izba Aptekarska i Polskie Towarzystwo Farmaceutyczne.
– To sukces naszego samorządu – tak dr Grzegorz Kucharewicz, Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, komentował zakończenie kształcenia techników farmaceutycznych. NRA od lat zabiegała o takie rozwiązanie, zaś Prezes Kucharewicz pisał w tej sprawie do premiera Donalda Tuska, ministrów zdrowia i edukacji narodowej, a także podejmował temat w swoich wystąpieniach w parlamencie. Podkreślał, że pracownikami aptek odpowiedzialnymi za wysoką jakość obsługi pacjenta powinni być przede wszystkim farmaceuci, czyli specjaliści mający odpowiednią wiedzę i kwalifikacje.
Aktualnie na rynek pracy wypuszczane są kolejne roczniki techników, którzy bardzo chętnie widziani są przy aptecznych półkach przez pracodawców. Powód jest prosty. Generują oni o wiele niższe koszty zatrudnienia – z racji niższych kwalifikacji zawodowych są tańszymi pracownikami niż farmaceuci z tytułem magistra, a więc o wiele bardziej opłacalnymi z punktu widzenia biznesowej działalności apteki. To tłumaczy, dlaczego – według danych Głównego Urzędu Statystycznego – od kilku lat można zaobserwować wzrost zatrudnienia techników w porównaniu z magistrami. O ile jeszcze w 2007 r. na 21,2 tys. aptekarzy po uczelni wyższej przypadało 20 tys. techników, w 2009 r. pierwsza z grup liczyła 22,4 tys., a druga już 22,8 tys. W 2013 r. liczba techników wzrosła do prawie 25 tys.

Słuchaczy coraz więcej, zdających egzamin coraz mniej
Przepisy zakładają, że w każdej aptece na każdej zmianie, także na nocnym dyżurze, musi pracować przynajmniej jeden magister farmacji. Tylko on może bowiem odpowiadać na pytania i rozwiewać wątpliwości pacjentów na temat otrzymywanych leków, ich interakcji, zamienników itp., a także wydawać niektóre preparaty, np. leki psychotropowe. Tyle jednak teorii. W praktyce, przy jednoczesnym założeniu, że w aptece można zatrudnić dowolną liczbę techników, zdarza się, iż jeden magister to za mało, by czuwać nad ich pracą i swoją wiedzą obsłużyć kilka okienek, przy których leki wydają technicy. Pacjent przychodzący po środki medyczne oraz poradę może nawet nie wiedzieć, kto mu jej udziela – czy jest to magister farmacji, czy technik, nawet taki, który jest jeszcze stażystą, a więc w ogóle nie powinien samodzielnie obsługiwać pacjenta. Wątpliwości budzi też sposób, w jaki technicy są przygotowywani do zawodu.
– Z informacji uzyskanych przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że w niektórych prywatnych szkołach policealnych kształcenie jest prowadzone niezgodnie z obowiązującymi przepisami – mówi Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. I wylicza uchybienia: krótszy cykl nauki, odbywanie jej w formie zaocznej bez wymaganej bazy dydaktycznej oraz bez zapewnienia realizacji praktyk zawodowych w aptekach otwartych, aptekach szpitalnych, hurtowniach farmaceutycznych czy zakładach przemysłu farmaceutycznego. Jednocześnie od kilku lat wzrasta liczba szkół mających w ofercie studium farmaceutyczne, a co za tym idzie – także liczba słuchaczy i absolwentów. Niepokojący jest jednak fakt, że z roku na rok maleje odsetek absolwentów takich szkół zdających pozytywnie egzamin zawodowy przed niezależną, okręgową komisją egzaminacyjną. Według danych z Systemu Informacji Oświatowej oraz Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w 2010 r. zaliczyło go 76 proc. absolwentów, rok później 69 proc., a w 2012 r. już tylko 55 proc.

Mniejsza konkurencja na rynku pracy
Wspomniany wcześniej wzrost liczby techników farmaceutycznych na rynku pracy sprawia, że mają oni coraz większe problemy ze znalezieniem zatrudnienia. Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej np. w pierwszym półroczu 2011 r. zarejestrowało się 1021 osób bezrobotnych, które bez sukcesu poszukiwały pracy jako technicy farmaceutyczni. Ofert dla nich było tylko 319. W kolejnych latach sytuacja wyglądała podobnie. Paradoksalnie więc zakończenie kształcenia techników farmaceutycznych będzie miało pozytywne skutki także dla osób, które zdążyły lub zdążą zdobyć ten zawód. Diametralnie zmniejszy się bowiem konkurencja na rynku pracy w tym segmencie.

***

Kształcenie techników farmaceutycznych w Polsce na tle Wielkiej Brytanii
Kształcenie techników farmaceutycznych na terenie Unii Europejskiej, w odróżnieniu od farmaceutów, nie zostało ujednolicone. Poszczególne państwa członkowskie mogą je opracowywać zgodnie ze swoimi potrzebami. W Polsce nauka odbywa się w dwuletnich szkołach policealnych – publicznych i niepublicznych. Absolwent po ukończeniu szkoły musi zdać egzamin zawodowy przed okręgową komisją egzaminacyjną. Nad przebiegiem nauki czuwa Ministerstwo Edukacji Narodowej. To inaczej niż w przypadku magistrów farmacji, których kształcenie nadzorowane jest przez Ministerstwo Zdrowia. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii kontroli General Pharmaceutical Council podlegają zarówno technicy (nazywani też asystentami farmaceuty) jak i farmaceuci. Brytyjski kurs, po którym można wykonywać zawód technika farmacji, obejmuje 720 godzin. 400 z nich dotyczą chemii, mikrobiologii, biologii i farmakologii, 230 to zajęcia z zasad wydawania leków, prawa farmaceutycznego, etyki zawodu, wytwarzania leków, umiejętności interpersonalnych). Kolejnych 90 można dodatkowo rozdzielić na wymienione wcześniej przedmioty. W Polsce godzin nauki jest więcej, bo aż 950. Jednak nie ma w programie części zagadnień przerabianych na kursach brytyjskich, m.in. dotyczących leków cytostatycznych i biologicznych.

źródło: Pulsfarmacji.pl i Sejm.gov.pl (odpowiedź sekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia – z upoważnienia ministra – na interpelację nr 16466 w sprawie uniemożliwienia grupie zawodowej techników farmacji podnoszenia swoich kwalifikacji)


Autor: „Łukasz Kuźmiński”
redaktor naczelny „Farmacji Praktycznej”

Inne artykuły tego autora

Poprzedni artykuł

Szkoły bez „śmieciowej żywności”

Następny artykuł

Cukrzyca w Polsce jak „tykająca bomba zegarowa”

Polecane dla Ciebie

Szkolenia