Problemy na receptę

 9 minut

Decyzja MZ jest niezrozumiała również dla farmaceutów, którzy od lat przygotowani są do sprawowania tzw. opieki farmaceutycznej, czyli takiej formy współpracy z pacjentem i lekarzem, która faktycznie pozwala racjonalizować farmakoterapię. W tym celu kończą skomplikowane studia i stale dokształcają się w tej konkretnej dziedzinie. Mimo to ich potencjał jest w Polsce wciąż słabo wykorzystywany.

– Jesteśmy często uważani tylko za sprzedających leki, realizujących receptę. W ten sposób nie wykorzystujemy potencjału naszej wiedzy i doświadczenia – zwraca uwagę Elżbieta Piotrowska Rutkowska, Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Jak dodaje, w Polsce jest 14 tys. gotowych farmaceutycznych punktów konsultacyjnych, które spełniają rygorystyczne warunki wymagane przez polskie prawo. Pracuje w nich około 30 tys. farmaceutów przygotowanych do sprawowania opieki farmaceutycznej. Średni koszt wykształcenia farmaceuty to około 200 tys. zł. – Jaki sens ma więc przekazywanie obowiązków, do których farmaceuci są przygotowani, innym, gorzej przygotowanym grupom zawodowym, o kompletnych laikach w obrocie pozaaptecznym nie wspominając? Wydaje się że żaden, bo Polacy już opłacili wykształcenie osób, które mogą i powinny to robić – uważa Prezes NRA. Te 14 tys. punktów obsługuje dziennie 2 mln pacjentów, co oznacza, że jest to idealne miejsce do prowadzenia działań związanych z profilaktyką.

W opinii farmaceutów wykorzystanie ich wiedzy to wielomilionowe oszczędności po stronie płatników. Pacjent wielokrotnie leczy się u kilku lekarzy, np. rodzinnego, kardiologa, neurologa. Często jednemu nie przekazuje, jakie leki przypisał mu ten drugi. Zdarza się więc, że lekarze wypisują leki, które wchodzą ze sobą w interakcję i np. jeden hamuje działanie drugiego. Albo przy zapisaniu trzech zestawów leków pacjent bierze kilkukrotną dawkę tej samej substancji. – Przy kilku lekach jest ogromne ryzyko, a wręcz niemal pewność, że leki wejdą ze sobą w interakcję. Jeśli farmaceuta mógłby sprawować całkowitą opiekę farmaceutyczną, miałby dostęp do wszystkich danych o zażywanych lekach, byłby więc pośrednikiem między pacjentem a lekarzem – mówi prezes NRA.

Kłopotliwe kolejki
Jednym z głównych argumentów za wprowadzeniem nowych przepisów były długie kolejki do lekarzy, gdzie często w jednej grupie czekają pacjenci po kolejną receptę i ci potrzebujący gruntownego badania i wdrożenia leczenia. Farmaceuci nie wierzą, że scedowanie obowiązku wystawiania recept na pielęgniarki ten problem rozwiąże. Nie tylko dlatego, że jedynie kilkadziesiąt osób zdążyło nabyć konieczne uprawnienia. – Nietrafiony jest także asortyment przepisywanych leków – podkreśla Elżbieta Piotrowska-Rutkowska. Jej zdaniem pielęgniarki powinny mieć przede wszystkim prawo do wypisywania zleceń na środki opatrunkowe, środki pomocnicze służące pielęgnacji pacjenta, bo to zakres, w którym mają najlepszą wiedzę, potrafią też udzielić najlepszych wskazówek.

Farmaceuci obawiają się ponadto, że nowy przepis sprawi, że będzie jeszcze więcej problemów z realizacją recept. Już dziś w tych wypisywanych przez lekarzy zdarzają się nieprawidłowości. – Będziemy musieli być jeszcze bardziej uważni, skoro recepty będą wystawiały osoby, które tego wcześniej nie robiły. Oczywiście trzeba założyć, że pielęgniarki i położne będą się uczyły i z czasem współpraca będzie szła coraz sprawniej, ale na pewno w początkowej fazie cały proces będzie mocno skomplikowany. W dotychczasowych receptach jest bardzo dużo błędów formalnych, które wynikają z formatu, jaki mają nasze recepty. Dla porównania, w wielu krajach recepta to zwykła kartka, na której lekarz wypisuje nazwę leku, dawkowanie i robi stempel – mówi prezes NRA.

Strony: 1 2 3