Nowy szef na pokładzie

 8 minut

Zasada I – zaakceptuj zmianę. Każda odmiana w życiu i w pracy może być postrzegana na dwa sposoby: jako zagrożenie (problem) lub jako szansa. Wybór między „odrzuceniem” a „akceptacją” to pierwsza i najważniejsza Twoja decyzja pod nowymi rządami. Jeśli swoją sytuację zdefiniujesz jako problem/zagrożenie, doświadczysz wszystkich wątpliwych dobrodziejstw i niewątpliwych negatywnych skutków nadmiernego stresu. Wpadniesz w pułapkę instynktownych reakcji pochodzących z czasów, w których nie było aptek i szefów, za to były gry plemienne, tygrysy szablozębne i mamuty. Twoje obserwacje szybko staną się nadwrażliwe, a działania nerwowe. Zamiast spokojnie pracować nad wzajemną relacją, zaczniesz prowadzić „ssaczą politykę” – sprowadzającą się do rozpaczliwych prób utrzymania pozycji w stadzie. Jeśli podświadomie uwierzysz, że Twój szef to odpowiednik tygrysa czy mamuta – będziesz uciekać przed nim lub z nim walczyć, a może nawet na przemian robić jedno i drugie. Działanie w stresie jest antykreatywne, schematyczne i prymitywne. Czy naprawdę chcesz pokazać się szefowi od tej strony? Jaką etykietę przyklei Ci twój szef, obserwując takie zachowania?

Właśnie dlatego pierwszym zaleceniem jest utrzymanie nastawienia „zmiana jako szansa”. Pojawienie się nowego szefa to doskonała okazja, by zrobić remanent w sposobach pracy oraz udoskonalić to i owo, by uzyskać nowe informacje na swój temat oraz potrenować trudną sztukę budowania relacji. Dobrych relacji nie dostajemy w prezencie – trzeba je zbudować. To trochę tak, jak w małżeństwie – dobre „pożycie” jest punktem dojścia, a nie wyjścia, zaś „różnice charakterów” nie powinny być impulsem dla rozstania, ale bodźcem do wspólnego wysiłku!

Oczywiście „do tanga trzeba dwojga”… Jednak zanim zaczniesz narzekać, że tylko Ty się starasz, pamiętaj, że Twoja postawa także wpływa na szefa, tak jak jego zachowanie na Ciebie. A budowanie relacji wymaga nie tylko chęci, ale też czasu.

Stąd płynie zasada II – bądź cierpliwa/y, obserwuj, ale nie oceniaj (przedwcześnie) szefa. Większość artykułów na temat relacji z szefem zachęca do szybkiego orientowania się, z jakim „typem przełożonego” masz do czynienia. Łatwo znajdziesz gotowe typologie: „dobry ojciec”, „słabeusz”, „kolega”, „gwiazda” czy „terrorysta”? Oto przykładowe szufladki, do których masz upchnąć swoje odczucia i obserwacje. A gdy tylko rozpoznasz „charakter” szefa – należy zacząć „odpowiednio” postępować: wspierać „słabeusza”, nie odtrącać „kolegi”, nie błyszczeć zanadto przy „gwieździe”, a „terrorystę”… najlepiej obchodzić szerokim łukiem. Oczywiście diagnoza, podobnie jak w medycynie i farmacji, jest bardzo ważna. Jednak skutki błędnej diagnozy, znów jak w sztuce lekarskiej, bywają dotkliwsze niż jej brak! Każda etykieta uruchamia lawinę „samospełniających się proroctw”. Powiedzmy, że przedwcześnie uznałaś/eś nowego szefa za „terrorystę” – z powodu jakiejś emocjonalnej wpadki w początkowym, stresującym dla was obojga okresie. Zgodnie z zaleceniem zaczynasz więc ignorować jego emocje oraz unikać poważniejszych rozmów czy konfrontacji.

W reakcji Twój nowy szef zdefiniuje Cię jako… wycofanego, opornego i… niechętnego. To oczywiście podsunie mu myśl, że trzeba by Tobą solidnie potrząsnąć! Gdy to zrobi, kółko się zamknie, a Twoja fałszywa definicja zyska potwierdzenie.

Dlatego też w początkach współpracy utrzymuj otwarty umysł: „na razie nie wiem, co to za człowiek”. Będziesz w stanie bardziej bezstronnie przeprowadzić ważne obserwacje. Co najbardziej ceni nowy szef – szybkość reakcji czy skrupulatność w przygotowaniu do działania? Jak myśli – analizuje i lubi szczegóły czy patrzy syntetycznie i woli dostawać całościowy obraz sytuacji? Jak podejmuje decyzje – robi to samodzielnie czy oczekuje Twojej rady? Ważną sprawą będzie dopasowanie się do nowych wymagań oraz otwarta rozmowa o tych spośród nich, których nie potrafisz lub nie jesteś gotów spełnić. A to wymaga czasu i… otwartości!

Strony: 1 2 3